Bernard Nowak – pisarz, wydawca przewodnika po Lublinie
w audycji radio wnet: Via Carpatia – 19.05.2022 r.
Jan Olendzki rozmawia z Bernardem Nowakiem
Źdódło: Radio Wnet podcasty ==>
Transkrypcja rozmowy:
R.W. Tak, dzień dobry wszystkim ze mną Mikołaj Poduszek. Witamy wszystkich bardzo serdecznie z Lublina, do którego dotarliśmy wczoraj po południu. Mieliśmy okazję zażyć trochę słońca na błoniach pod zamkiem, później przechadzać się przepięknym rynkiem tego miasta. Następnie krótki spacer po deptaku, notabene nazwanym krakowskim przedmieściem, więc związany trochę z Radiem wnet. Przed którym to Krakowskim Przedmieściu w Warszawie mieści się nasza siedziba i nasze studio. My jednak jesteśmy w trasie Via Carpatia Kłajpeda, Kowno, Białystok, teraz Lublin. Później wyruszymy do Krosna za. Zanim to jednak nastąpi, porozmawiamy z panem Bernardem Nowakiem, pisarzem, członkiem i dawnym prezesem Lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, a także wydawcą przewodnika po Lublinie, ale i autorem takich książek jak „Taniec Koperwasów”, zbioru opowiadań „Smolice Numer 86” czy „Wyrobów duchowych” dzień dobry panu duchowy wyrobów. Dobrze pan powiedział, to ja tym razem ja się pomyliłem, bo wcześniej powiedziałem wyborów wyrobów. Zostałem poprawiony przed anteną wyrobów duchowych tak dzień dobry.
B.N. Dzień dobry dzień dobry państwu.
R.W. Znajdujemy się w Lublinie, ale pan jest poznaniakiem. Jak to się stało, że tutaj Pan się zakorzenił.
B.N. To było dosyć proste bo, gdy zdałem maturę i groziło mi wojsko, uciekłem na Katolickim Uniwersytet Lubelski. No więc pewne, że, że ta uczelnia nie jest objęta obowiązkową służbą wojskową. No i potem oczywiście jak to w tych latach bywa prócz studiów, także inne rzeczy, a więc w życiu osobistym pewne zmiany miłość. Ożenek i zostałem w Lublinie, ku mojemu zresztą wielkiemu zdziwieniu. I działalność także w NSZZ.
R.W. Jak wyglądały tamte czasy z pańskiej perspektywy?
B.N. To nawet nie tyle działalność w NSZZ Solidarność, bo wróciłem wtedy po rocznym pobycie w Niemczech do Lublina i zacząłem pracować w regionie jako redaktor Biuletynu i praca trwała od pierwszego do 13 grudnia. Nie zdążyłem się zapisać do Solidarności. Zaraz po tym, po trzynastym grudnia wylądowaliśmy wszyscy na strajku w Świdniku, a po Świdniku przeszliśmy do podziemia i właściwie przez cały czas stanu wojennego i potem do 89 roku drukowaliśmy bez żadnej wpadki i to właśnie spowodowało, że gdy się gdy się Polska nowa wybuchła, jak to mówią to założyliśmy z grupą przyjaciół Wydawnictwo Test, które prowadzą do dzisiaj sam. I tak przypadkiem stałem się wydawcą.
R.W. Od czasów studenckich jest Pan związany z Lublinem. Dziś Lublin zaskakuje tym, jak pięknie jest odnowiony. Jak żywotne jest to miasto. Jak to się zmieniało na przestrzeni lat Pańskiego mieszkania tutaj?
B.N. Gdy tutaj przyjechałem i przeszedłem się miastem, to byłem trochę zdziwiony po miastach poznańskich to Lublin wyglądał troszeczkę inaczej. Otóż, gdy odwiedził mnie kolega i pokazałem mu Lublin, to on chodził ze mną. Nic nie mówił, a na końcu spytał, jak ty tu możesz mieszkać? Tak straszny był Lublin, a Stare Miasto, na którym jesteśmy, to było po prostu obraz nędzy i rozpaczy, bo tutaj w ramach polityki PRL-oskiej zakwaterowano plebs, a właściwie proletariat, który oczywiście sam z siebie też nie dbał domy, bo nie miał na to. No i tak starówka Przepraszam cały czas niszczało do takiego stopnia do takiego poziomu, że strach było tutaj wchodzić, bo właściwie było wiadomo, że jeśli nie będziesz iść szybko, to zaraz czymś od kogoś otrzymasz. Więc różnica pomiędzy tamtym, a tym jest po prostu niewiarygodna jak dzisiaj przechodzę na Stare Miasto z wielką przyjemnością, to zawsze myślę o i mam jeszcze w oczach, tamten Lublin i tamto Stare Miasto. To było naprawdę no miejsce przestępstw i jakieś takie no kompletnych degrengolady ludzkiej. Także nie tylko ta sfera materialna miasta, ale także ludzie. To było coś zastraszającego.
R.W. Podobnie jak w Białymstoku, tak w Lublinie ja jestem po raz pierwszy. To nie miałem okazji nawet otrzeć się o tę rzeczywistość, o którym Pan mówi, a naprawdę? No też prawda, ale naprawdę Jestem pod wielkim wrażeniem. Będąc jak już wczoraj wspominałem takim trochę warszawskim burakiem. Jak bardzo zaskakujące jest tutaj pięknie, jak żyje to miasto wczoraj Krakowskie Przedmieście, klubokawiarnie bary, restauracje to Wszystko żyło po godzinie 10:00 wieczorem. Tak naprawdę w środku tygodnia masa ludzi, miasto studenckie też warto powiedzieć, więc tutaj także sporo zagranicznych studentów widzieliśmy na ulicach młodych ludzi, którzy korzystają i rzeczywiście jest to miasto, które żyje i które ma wiele do zaoferowania. W pańskim wydawnictwie, Wydawnictwie Test ukazał się przewodnik po Lublinie, o którym napomknęliśmy, jaka motywacja stała za tym, żeby taki właśnie przewodnik wydać?
B.N. Pojechałem do Wrocławia, to były lata 90-te zobaczyłem, że we Wrocławiu miasto oferuje mnóstwo materiałów na temat na temat historii i są także przewodniki i tak dalej. Więc ja wróciłem tutaj, złożyłem propozycję Prezydentowi Miasta i Prezydent już po 3 latach zareagował i zaakceptował pomysł. Ja z kolei 3 lata, ponieważ nie jestem jak już to padło z Lublina, to wchodziłem w tę historię. Nie jestem też historykiem ani historykiem sztuki. Wchodziłem w te w to miasto przez 3 miesiące. Rzeczywiście. Oglądając wszystkie miejsca, o których pisali moi przyjaciele, ponieważ przewodnik, choć ja go redagowałem narzuciłem mu szatę graficzną, to materiały do przewodnika przygotowali fachowcy, więc wszystko to razem, gdy musiałem przerobić, to zajęło mi to 3 lata, no mówią tak, kiedyś padło zresztą w radio w dwójce, że to jest do dzisiaj, mimo że ukazało się wiele innych rzeczy. Że to jest pan Tadeusz wśród przewodników, a ja to oczywiście z pychą powtarzam.
R.W. Trudno się dziwić, jeżeli autorem czy współautorem przewodnik jest osoba, która przyjeżdża tutaj z pewnym dystansem, patrząc na całe to miasto, nie będąc nie mając tego skrzywienia mieszkańca, który jednak ma swoje preferencje i swoje ulubione miejsca.
B.N. Tak, ale ma coś jeszcze ważnego. Otóż Wszystko co tu widzi tak samo z tym starym miastem jest dla mnie dzisiaj też po trochu. Mianowicie wszystko co tu widzi i zna to uważa, że wszyscy inni też to wiedzą, a dla mnie to była kompletna nowość. Nawet jak zaszedłem na cmentarz przy ulicy lipowej. To ze zdziwieniem dowiedziałem się, że, że leży na nim na przykład ksiądz Piotr Ściegienny, dla wszystkich to było oczywiste. Dla mnie to była nowość. Zresztą sam cmentarz jest co po trochu naturalne, jest miejscem, które zasługuje na swój przewodnik. Tyle tam jest. wspaniałych nagrobków mających wartość historyczną, ale też po prostu jest spoczywa tam wiele, wielu wspaniałych mieszkańców Lublina. I nie tylko z resztą.
R.W. Które miejsca są dla Pana w Lublinie najcenniejsze? Które, przyjeżdżając tutaj nawet na tak krótki okres jak my na niecałą dobę, najbardziej warto odwiedzić, zapoznać z nimi, z ich historią.
B.N. Gdy przyjechałam, to dla mnie najważniejszy był KUL oczywiście, moja uczelnia, bo było to absolutna enklawa wolności, jak to mówiono, od Łaby do Władywostoku jedyna uczelnia prywatna i jedyna uczelnia wolna. Myśmy tam byli naprawdę, naprawdę wolni i odcięci trochę od Lublina i od tego wszystkiego, co się działo nie tylko w mieście, ale w Polsce. To było to było miejsce po prostu, jakby naprawdę wyspa ma na na wspaniałym morzu socjalizmu. Dzisiaj no chętnie przychodzę na Stare Miasto, gdzie jest mnóstwo kafejek, gdzie jest też są świetne restauracje. No i sama architektura jest też niepowtarzalna, bo cudem miasto nie zostało w czasie II wojny zniszczone i chlubimy się tym, że mamy Stare Miasto, a Warszawa i Gdańsk mają tylko starówki. Także to to miejsce jest jakby pierwszym, ale w ogóle to to to to stare centrum czy to Śródmieście z Krakowskim Przedmieściem, które zostało zamienione na Deptak aż właściwie właśnie do Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Tu są to najfajniejsze rzeczy. Patrząc od takiej strony oczywiście od innej, czyli od grupy przyjaciół, to te miejsca są w ich mieszkaniach prawda. Więc jest w różnych dzielnicach i to właściwie trzyma mnie cały czas przy mieście, mimo że tak naprawdę to nie stało się ono o dziwo, mimo że jestem tu prawie 50 lat, nie stało się ono moim. Cały czas ta poznańskość we mnie jest, no czym skorupka za młodu nasiąknie i wielu rzeczy, które tu widzę nawet dzisiaj, to jeszcze by trochę rażą, bo w poznańskim by tak się nie pracowało. I na przykład mój sąsiad stary Kowal, gdy był chłopcem przyuczał mnie do solidnej pracy mówiąc: Chłopcze, tak nie mogę nie robić, co by na to Niemiec powiedział? Otóż tego tutaj nie ma. Nie bo tutaj był Rosjanin, a on wiadomo, żeby nic nie powiedział, tylko raczej zniszczył.
R.W. No tak, tak jak niszczy teraz na Ukrainie wspomniał pan przyjaciół, to może słowo o ludziach. Czy mieszkańcy Lublina wyróżniają się? No właśnie, poza tym poza tym podejściem gdzieś tam zakorzenionym, jeszcze z czasów tutaj okupacji rosyjskiej. Jaka jest charakterystyka mieszkańca Lublina?
B.N. Bym się nie ośmielił, z takich sądów szefować, takimi sądami. Ale moi przyjaciele to są ludzie jednak, którzy wyszli i byli jakoś i są związani z królem, więc to się może już dzisiaj trochę zaciera. Ale, jednak, jakoś to to nas zawsze wyróżniało i myślę, że trochę wyróżnia, a tak zwany przeciętny mieszkaniec Lublina. Myślę, że zaczyna się to wyrównywać wszystko i staje się takim samym czy podobnym temu jak wszyscy inni w Polsce.
R.W. Czy pan jako mieszkaniec Lublina, czy w świadomości pańskich przyjaciół funkcjonuje w ogóle pojęcie Via Carpatia? Projekt, wokół którego toczy się nasza trasa Radia Wnet?
B.N. Troszeczkę o tym mówimy i przyglądamy się temu z życzliwością i z zainteresowaniem, wiedząc, jak to jest ważny projekt, bo jeśli to się da zrealizować, to przecież będzie to przeciwwagą dla dla Zachodu i dla dominacji tych 2 głównych państw. Ja mam tego świadomość, czyli Niemiec i i Francji i myślę, że także gdy pan nawiązał do dzisiejszej sytuacji ociąganie się Niemców i Francuzów w sprawie wspierania Ukrainy ma w podglebiu tę świadomość, że możemy stać się dla nich pewnym gospodarczym także, ale i kulturowym, no nie powiem zagrożeniem nie ale, ale nowym ośrodkiem, a bardzo bym chciał, żeby tak było, bo my tutaj wszyscy, którzy się wokół owej Via Karpatia zbieramy. Mamy jednak trochę inną mentalność niż ludzie Zachodu, którzy nie przeszli tej smutnej szkoły sowietyzmu czy sowietkości i inaczej patrzymy na zagrożenie ze Wschodu i wiemy, wiemy, czym to się może skończyć, a tego na pewno i my, i ci ludzie z zachodniej części Polski by nie chcieli przecież.
R.W. Póki co jednak niestety Zachód no nie czuje jeszcze za bardzo oddechu na swoich plecach. Naszymi działaniami wokół Via Carpatii, bo tak jak sprawdzamy tę trasę w Polsce, no nie jest ona jeszcze gotowa. Dopiero jest w stanie przygotowań bądź rozpoczęcia prac na placach budowy. Tak więc myślę, że no, nie mają się póki co czego obawiać, ale wkrótce miejmy nadzieję to powstanie niestety. Jest już godzina 9:00 i jeden, więc yy czas yy nasz się skończył. Pan Bernard Nowak był naszym gościem pisarz Poznaniak mieszkający w Lublinie miejsce miastem. Mocno jak słyszeliśmy związany bardzo serdecznie dziękuję za rozmowę.
B.N. Dziękuję bardzo pozdrawiam słuchaczy życząc im słonecznego dnia, choć jak mówią deszcz, bardzo by mi się przydał.
R.W. My jeszcze chwilkę pozostaniemy w Lublinie, potem pojedziemy do Krosna. Tymczasem do usłyszenia na antenie.