bohdan_krolikowski_bernard_nowak

Bohdan Królikowski: Rotmistrz artystycznie wyzwolony

Bohdan Królikowski:
Rotmistrz artystycznie wyzwolony

Bernard Nowak,
Posłowie – Bohdan Królikowski: Sny burzliwe

 

 krolikowski_sny_burzliwe

 

Bohdan Królikowski:
Sny burzliwe
Posłowie: Bernard Nowak
AVALON 2010, ss. 176
ISBN 978-83-600448-03-8
Projekt okładki oraz rysunki:
Paweł Kołodziejski

pawel_kolodziejski_rysunek_1

pawel_kolodziejski_rysunek_2
krolikowski_gawedy_o_zmierzchu
Bohdan Królikowski:
Gawędy o zmierzchu
AVALON 2009

bohdan_krolikowski
Bohdan Królikowski

  
  Nietypowa to książka w naszej literaturze, owe – z Norwidowskim tytułem – Sny burzliwe Bohdana Królikowskiego, nazwane też „szczęśliwymi”. Nietypowa i niepokojąca, bowiem nikt jeszcze nie postawił przy słowie „sen” takiego przymiotnika. Mamy w zasobach leksykalnych wiele określeń na rodzaje snu. Jest tedy sen ciężki, niespokojny, smaczny, koszmarny, straszny, płytki lub głęboki, mamy dobroczynny, krzepiący, mocny, zdrowy, nawet słodki, dla odmiany także kataleptyczny, letargiczny, zimowy, mamy nawet sen sprawiedliwego – jednak „szczęśliwy” to w polskiej prozie nowość. I to nie tylko semantyczna, także ilościowa.

 

  Już jeden sen budziłby zdziwienie, cóż zaś dopiero, gdy komuś zdarza się śnić tak w sposób ciągły. Książka z tak określonym – we wstępie – tematem musi budzić w czytelniku czujność. Zdaje się to być oksymoronem, bo sny, jeśli nie obojętne czy z samej natury dziwne, bywają zazwyczaj męczące.

  Dlaczegóż więc spotkało Królikowskiego takie wyróżnienie, wręcz wynaturzenie – lub czemu on sam nazywa swe sny „szczęśliwymi”? Gdyby zatytułował ten zbiór inaczej, na przykład Sen o szpadzie, albo lepiej – o szabli, nikt ze znających jego twórczość by się nie dziwił. Wiadomo, „Rotmistrz” snów innych nie miewa. Nawet więcej – nie powinien mieć. A jeśli ma, nie powinien się do nich, w dodatku publicznie, przyznawać. Równie zaskakujące byłoby, gdyby Królikowski napisał Sennik współczesny. Królikowski bowiem jest w naszej rzeczywistości prosto chodzącym anachronizmem – i jeśli miałby pisać sny, to tak jak do tej pory, jak w swoich historycznych powieściach. Tymczasem jemu, po latach twórczości, przydarzyły się sny „szczęśliwe”. Mam zaszczyt zaanonsować, że książka ta będzie też szczęściem a przynajmniej satysfakcją dla czytelników.

  Królikowski jest pisarzem, który całe życie był na służbie. Nie jest to dla polskiej sztuki słowa nowość, bowiem od czasów Oświecenia pisarze przyjmowali na siebie role nie do końca zgodne z najgłębszą istotą literatury. Nie była ona u nas sposobem poszukiwania prawdy, kreacją artystyczną czy erupcją czystej, wyzwolonej ze wszystkiego wyobraźni. Potem, pod zaborami, było jeszcze gorzej, szczególnie w kraju. Ci, którzy pisali na emigracji, potrafili przynajmniej wznieść narodowo-ojczyźnianą problematykę na wyżyny sztuki; aż strach pomyśleć, jak wyglądałoby nasze piśmiennictwo, gdyby ich nie było. Potem, po odzyskaniu niepodległości, wydawało się, że literatura łapie normalny oddech. Wszystko się jednak skończyło, przyszły niewole następne, hitlerowska, sowiecka, i znów pisarze, zamiast do piór, zasiedli, mówiąc językiem jednego z wierszy Norwida, do wioseł. Pojawiło się co prawda kilka cennych książek, jednak wiele z nich spotkał smutny los – są dzisiaj nie literaturą, lecz najwyżej tzw. świadectwem epoki. Pół biedy, jeśli wchodzą do sztafażu lektur mających krzepić, niezgorzej też, jeżeli należą do książek edukacyjnych.

  Taki los dotyczy również części pisarstwa Królikowskiego. Mówię części, bowiem nie spotka taki los jego opracowań historyczno-naukowych, nie dotyczy też książek wspomnieniowych, nie mówiąc o dokonaniach edytorskich. Nie chcąc wystawiać cenzurek powiem tylko, że nie podlega na przykład temu przewartościowaniu jedna z najwybitniejszych jego powieści historycznych, mianowicie Fortalicium Marianum, napisana podobno en passant, co jest o tyle przekonywujące, iż nierzadko się zdarza, że tak „lekko” traktowane dzieła są w dorobku pisarskim najlepsze. Tak stało się z esejem Tomasza Manna o śnie, nie dotyczy to już jednak Doktora Faustusa.

  Królikowski potwierdza tę regułę także inną książką, maleńką Lekcją pokory. Ale potwierdza też tą najnowszą, czyli Snami – choć z nią wiąże się coś jeszcze innego. Według mnie jest ona owocem artystycznego wyzwolenia. Wyzwolenia autora po kilkudziesięciu latach służby. Królikowski, pisarz-patriota, przyjął był na siebie tę służbę z najbardziej szlachetnych pobudek – i za to mu chwała. Przyjął – i zakończył. Napisał co uważał za konieczne i zdjął tu wreszcie mundur. Słusznie – dość tego. Dość bycia na służbie, czas zostać pisarzem wolnym, i to w najgłębszym sensie tego sformułowania! Czas się wyzwolić tak, jak w rzemiośle wyzwalano czeladnika – na mistrza.

  Ci, którzy tę książkę przeczytają, będą mieli okazję przekonać się, że oto mamy dzieło całkowicie mistrzowskie. Przeczytawszy zaś, mogą zamyślić się, kim byłby Królikowski, gdyby nie wstąpił jako ochotnik na tę swoją półwieczną służbę. Kim byłby jako pisarz – do jakich brzegów by dopłynął i co, odkrywszy samemu, opowiedziałby nam. Można się zamyślić do jakich sztolni, na jakie głębiny mógłby zejść, gdyby nie musiał cały czas – niczym ów majtek z wierszy Krasickiego czy Słowackiego – siedzieć na maszcie. „Okręt nie zatonie, majtki razem z żeglarzem gdy staną w obronie”.

  Nie zatonął, owszem, nawet dopłynął, tyle tylko że dotarł na wyspę niepodległości kosztem prawdziwej literatury. Dziś Królikowski, by nadrobić tamten czas, w jakimś sensie jednak stracony, musi iść na skróty i to, co osiągnąłby normalną, tak dla niego charakterystyczną systematycznością, osiągać musi schodząc w sferę snu. Na szczęście Królikowski, kokietując trochę swym wiekiem, śni dzisiaj obficie. Śni, wstaje, zapisuje, a potem, traktując notatkę jak kawałek surówki, kroi i tnie, zszywa z niej ubiór nowy. Te łaty, kolorowe, zestawione w sposób zaskakujący, fantazyjny, często bajeczny czy wręcz absurdalny, są jego nowym umundurowaniem.

  Taki to Królikowski przechadza się dziś przed naszymi oczyma. Spaceruje swobodny, puszcza do nas oko, paradnie wypina pierś i ze znaczącym uśmieszkiem podkręca wąsa – a ma ku temu pisarsko-artystyczne podstawy. Ma powód, by być z tego munduru dumny. Wyzwolił się – udało się – zdążył! Nie dziwi więc zupełnie, że nazywa te sny „szczęśliwymi”.

  Jest to Królikowski jak najbardziej nowoczesny. Ten pisarz, historyk i erudyta dokonał na naszych oczach nie lada sztuki. Jego twórczość, przebiwszy się przez pokłady historii, wydobyła się w końcu na współczesność. Najpierw napisał tomik-wprawkę, ową Lekcję pokory, potem pierwszy u niego tom współczesnych opowiadań, Akt oskarżenia; wreszcie tom Gawęd o zmierzchu, o rzeczach, ludziach i wydarzeniach.

 
  Teraz, w Snach burzliwych, mamy współczesność w najczystszej postaci. Współczesność – i nowoczesność. Pisać tak, jak w Snach, to przecież pisać w sposób absolutnie nowoczesny. Bez łatwych kontekstów, bez moralizatorstwa, bez dydaktycznej erudycji. To wchodzić w głębie świadomości bez najmniejszego wahania – i bez zastanawiania się, jak to będzie odbierane i przez najróżniejszych znawców oceniane. Posługując się skrótem, apelując do czytelnika wyobraźni i inteligencji, a przede wszystkim do jego wrażliwości.

 

  Może tak robić, ma do tego prawo, oczywiście pod warunkiem, że będzie wierny swojemu odczuciu prawdy. Królikowski był jednak wierny sobie zawsze – dlaczegóż miałby nie być teraz, gdy już nie musi? Dzięki temu, jego artystycznej odwadze i pilnowaniu wewnętrznej prawdy, otrzymujemy dziś do ręki tom, który jest, w moim przekonaniu, jedną z najważniejszych książek dwóch ostatnich dekad. Królikowski jest tego oczywiście w stopniu absolutnym świadomy. Nie może więc nas zaskakiwać, że nazywa swoje sny, traktowane przez niego jako dar losu – choć niekiedy koszmarne i męczące – „szczęśliwymi”.

 
 Bernard Nowak, Posłowie – Bohdan Królikowski: Sny burzliwe 
 
 
 *   *   *

 

  Niewielka ta książeczka jest w twórczości Królikowskiego bardzo ważna. Udowodnił tu bowiem, że potrafi być sobą nie tylko w powieści historycznej czy w eseju, ale także w miniaturze prozatorskiej, w drobiazgu. Przeczytałem ten maleńki tomik jednym tchem. Jest w nim świat widziany z siodła, a także świat ludzkich przyjaźni. A wreszcie czujemy tu atmosferę Polski, której już od dawna nie ma.

  Jest tu stosunkowo niewiele o samych koniach, więcej o przygodach przeżytych w czasie jazdy konnej, o przyjaźni między ludźmi, o ludzkich zachowaniach, a nade wszystko o przyrodzie i historii. Ta ostatnia musi być, oczywiście, obecna w tekstach kogoś, kto całe dorosłe życie parał się pisarstwem określanym jako historyczne. Nie dziwi też widoczna tu nostalgia za dawną Polską, za Polską ułańską, ani zaduma nad tym, co w życiu mija bezpowrotnie.

  Dla mnie najbardziej olśniewające i świeże są w tych miniaturkach wrażenia związane z przyrodą, z leśnym i polnym krajobrazem, ze stajnią, a także z porami dnia i nocy. Celne, lapidarne opisy przypominają opowiadania Izaaka Babla, w których także pachnie końską sierścią, a bohaterów krępuje lub wyzwala śnieżyca, deszcz czy słońce.

  Przyzwyczajeni do patrzenia na świat z okna pociągu czy samochodu, w tych tekstach patrzymy na nie z końskiego grzbietu, widzimy jej inaczej. Zwłaszcza wtedy, gdy w wyobraźni zsiadamy z konia i stąpamy po nieujarzmionej ziemi. Gdy czujemy pod stopami nie asfalt czy chodnik ale ziemię w naturalnej postaci. Rozmiękłą, piaszczystą, ściętą mrozem czy wysuszoną słońcem lub zamienioną w potoki błota. Jest to odczucie wciąż znane wieśniakom, a kiedyś żołnierzom, konnym czy pieszym, ale nie nam – mieszczuchom.

  W książeczce tej natrafiamy na ważne szlaki turystyczne Lubelszczyzny, a także na bliskie sercu Bohdana Królikowskiego miejsca uświęcone krwią polskiego żołnierza. I w tych właśnie momentach mamy tu to, co w sylwetce autora tych tekstów jest najbardziej charakterystyczne. On, cywil, pisarz, staje się tu kontynuatorem polskiej tradycji wojskowej, identyfikuje się z nią do tego stopnia, że brać literacka nadała mu przydomek „Rotmistrza”. Nosząc nie tyle mundur, co czytelną dla wszystkich aluzję do munduru, zachował jednocześnie coś istotniejszego: postawę odważną i odpowiedzialną, której nigdy nie krył. Przez te wszystkie cechy jest Bohdan Królikowski w naszych czasach postacią wyjątkową: w najszlachetniejszym sensie anachroniczną, całkowitą i kompletną, przypominającą nam o rzeczach podstawowych, o imponderabiliach i o tych, którym zawdzięczamy wolny kraj.

  Piękna to zatem książeczka, napisana lekko, ale też pełna melancholii.

 lekcja_pokory

 

Bohdan Królikowski:
Lekcja pokory
Sceny z jeździeckiego żywota
Na okładce: Juliusz Kossak, akwarela
Wyd. TEST, Lublin 2003
ISBN: 83-7038-002-6

krolikowski_lekcja_pokory

Bohdan Królikowski:
Lekcja pokory
Wyd. Towarzystwo Naukowe KUL
Lublin 2012
Opr. graficzne i projekt typografii:
Bernard Nowak
ISBN 978-83-7306-553-6

 
Bernard Nowak, Posłowie
– Bohdan Królikowski: Lekcja pokory
 Osobna strona
tomiku Lekcja pokory ==>
(tamże – wersja .pdf)
 
 
 
        exlibris_bohdana_krolikowskiego 
 
 
 Bernard Nowak,
notka na okładce –
Bohdan Królikowski: Żywot człowieka upartego

 

 

 krolikowski_zywot_czlowieka_upartego

 

Bohdan Królikowski:
Żywot człowieka upartego
Wyd. OW Volumen
ss.448, ISBN 978-83-7233-603-3
Warszawa 2014

 
  Tom opowiadań Bohdana Królikowskiego to proza, którą można określić mianem solidnej. Zamiarem autora jest po prostu opowiedzieć to, co przeżył lub co usłyszał od swoich rozmówców.

 

  Królikowski nadaje swym opowiadaniom formę najprostszą z możliwych. Ich fabuła nie jest wymyślona, poetyka jest realistyczna, i ten realizm, klarowny i jednoznaczny, stanowi ich największą siłę. Autor opowiada tak, jak to czyni Szałamow – nic nie dodaje, nie stara się czytelnikowi czegokolwiek uatrakcyjniać. Jeśli uświadomimy sobie, że to wszystko wydarzyło się NAPRAWDĘ, to owa atrakcyjność losów bohaterów, jakkolwiek łagodniejsza niż rosyjska, dociera do nas w wystarczającej doprawdy dawce.

  To postawa i wybór pisarzy dojrzałych. Mają już za sobą różne zabawy literackie, gry wyobraźni, powieści imaginacyjne, i wiedzą, że choć takie rozwiązania bywają interesujące, to jednak tym, co w literaturze zostaje, co potrafi się oprzeć czasowi, jest po prostu to, co zdarza się nam naprawdę.

  „Co tu dużo mówić, tak było” – podsumował lekturę maszynopisu jeden z czytelników. Nie znam większej nagrody niż takie zdanie…

 
 
 bohdan_krolikowski_bernard_nowak

 

   
Bohdan Królikowski i Bernard Nowak
 
 
 Od Wydawcy Lekcji pokory (Lublin, 2012):

 

  Bohdan Królikowski – wilnianin, rocznik 1934, z wykształcenia filolog, z zamiłowania historyk, pseudonim między braćmi od pióra – Rotmistrz. Z przekonania konserwatysta. Ceni malarstwo dawnych mistrzów i muzykę klasyczną, lubi dobrą kuchnię i zacny trunek. Interesuje się wiekiem XVII, a także kawalerią II RP oraz mundurem i znakami Wojska Polskiego.

  Prezentowane w Lekcji pokory przygody jeździeckie to skromne pokłosie ćwierćwiecza, w czasie którego często widywano go w bryczesach i długich butach z ostrogami, galopującego w gronie kamratów po otaczających Lublin polach i lasach.

 bohdan_krolikowski_konno

 

Bohdan Królikowski konno
(fot. Małgorzata Rzączyńska)

 
Bohdan Królikowski: hasło w Wikipedii
 
 
   Bohdan Michał Królikowski urodził się w Wilnie, na Antokolu, 3 lutego 1934 roku jako syn Jana Henryka Królikowskiego – krechowieckiego ułana, ochotnika z wojny 1918-1921, oficera rezerwy kawalerii od roku 1925, oficera Policji Państwowej, zamordowanego w roku 1940 przez NKWD w Twerze – oraz Heleny z Wysockich. Lata 1936-1938 spędził w Toruniu. Od roku 1939 mieszkał w Zamościu, gdzie w roku 1951 uzyskał świadectwo dojrzałości. Do ZMP nie wstąpił, do ZHP należał w latach 1945-1949.

 

  Od roku 1951 studiował filologię polską na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, uczeń profesor Ireny Sławińskiej (magisterium 1955). Doktorat nauk humanistycznych uzyskał na Uniwersytecie Warszawskim, pod kierunkiem profesora Juliusza Nowaka Dłużewskiego (1967). W latach 1956-1991 pracował w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL, od 1970 jako kustosz i starszy kustosz dyplomowany.

  W latach 1980-1982 wykładał na KUL historię staropolskiego pamiętnikarstwa, w latach 1981-1983 iw 2011 historię polskiego munduru wojskowego. Dwukrotnie przebywał na stypendiach naukowych za granicą (Francja, 1978/1979; Belgia, 1983), raz na stypendium literackim (Paryż, 1993).

  Członek korespondent Towarzystwa Naukowego KUL (od 1968), członek Związku Literatów Polskich (1977-1983, prezes Oddziału Lubelskiego od 1981), Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (od 1989, prezes Oddziału Lubelskiego 1991-1996 i 2003-2004, od 2012 członek Oddziału Warszawskiego) i Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy (od 1958, organizator szeregu wystaw dawnych militariów, autor ich katalogów, prezes Oddziału Lubelskiego 1969-1981, członek Zarządu Głównego i wiceprezes 1980-1991). Jako syn ułana należał też do londyńskiego Koła Krechowiaków (obecnie już nieistniejącego).

  Przez wiele lat aktywnie uprawiał jeździectwo. Ceni podróże po Polsce i za granicą, wędrówki po górach i lasach, tradycyjny teatr, zabytki architektury, dawne malarstwo i muzykę, dobrą kuchnię (umie gotować) i zacny trunek w godnej kompanii. Lubi grać w brydża, nawet z komputerem.

  Zajmował się polskim wiekiem XVII i dobą saską, a także dziejami Wojska Polskiego, zwłaszcza kawalerii II RP, mundurem i znakami wojskowymi (w roku 1990 uczestniczył w projektowaniu nowego orła dla Wojska Polskiego jako przewodniczący zespołu konsultantów).

  Publikował w pismach naukowych, literackich i społeczno-kulturalnych („Przegląd Humanistyczny”, „Kwartalnik Historyczny”, „Twórczość”, „Tygodnik Powszechny”, „Więź”, „Ethos”, „Polska Zbrojna”, londyński „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej” i w wielu innych).

  Wydał kilkanaście powieści historycznych, m.in. Fortalicium Marianum (trzy wydania, nagroda Episkopatu), Rotmistrz z kradzionym herbemSzable nie rdzewiały (trzecie wydanie pt. Szable lisowczyków), Wiatr na szablach (dwa wydania, nagroda im. Bolesława Prusa), Pamięć wrzosu (trzy wydania), Czas ułanówBez amarantów (dwa wydania), a także książkę dla dzieci pt. Ten dzielny Miś.

  Opublikował biografię generała Mikołaja Bołtucia (dwa wydania), trzy tomy szkiców do dziejów kawalerii II RP (Ułańskie latoUłańska jesień i Kres ułańskiej epopei), zbiór studiów staropolskich (Wśród Sarmatów. Radziwiłłowie inbsp;pamiętnikarze), wspomnienia z dzieciństwa i młodości (Grzechy pamięci) oraz z przygód jeździeckich (Lekcja pokory, dwa wydania). Ostatnio wydał Gawędy o zmierzchu (2009), Sny burzliwe (2010) i Moja Europa. Impresje z podróży (2013).

 
  Zajmował się też edytorstwem tekstów pamiętnikarskich. Przygotował do druku dwutomowy diariusz Marcina Matuszewicza z czasów saskich (1986), diariusz Marcina Kątskiego spod Wiednia i Parkanów (2003), diariusz Teofila Szemberga spod Cecory (2009), Ułańskie wspomnienia z roku 1920 Jana Fudakowskiego (2005) i Grudziądzki galop. Wspomnienia ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii Antoniego Kamińskiego (2011). Ponadto ukazał się ostatnio wybór wierszy Andrzeja Szmidta pt. Taki pejzaż z jego wspomnieniem o poecie i esejem profesora Józefa F. Ferta (2013).

 

  Ma dwoje dorosłych dzieci i wnuczkę. Po śmierci pierwszej Żony zawarł powtórny związek małżeński. Deklaruje się jako niezależny konserwatysta. Jest praktykującym katolikiem.

 

 bohdan_krolikowski_2012

 

Bohdan Królikowski, 2012
(fot Dorota Mościbrodzka –
Wojewódzka Biblioteka Publiczna
im. H. Łopacińskiego w Lublinie)

(Nota Wydawcy w:
Bohdan Królikowski – Żywot człowieka upartego,
Warszawa 2014)

 

Bibliografia – dokumentacja edytorska
Bohdana Królikowskiego (luty 2014 r.)

 
 
 

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście + 16 =