Cztery dni Łazarza

Autor: Bernard Nowak
Tytuł: „Cztery dni Łazarza”
Instytut Literacki „Kultura”, Paryż 1990

Tom 459 „Biblioteki Kultury”
ss. 142, ISBN 2-7168-0127-4

„…Debiut Bernarda Nowaka – powieść polityczna
’Cztery dni Łazarza’ – budził zdumienie.
Nic z debiutanctwa, w powieści politycznej
o doświadczeniu 'Solidarności’,
nie polityczna wyznawczość, lecz intelektualna
analityczność, niezależne myślenie pisarskie”.
Henryk Bereza

Bernard Nowak-Cztery dni Łazarza okladka-03
Kup e-booka online:

„Bardzo walczyłem o takiego młodego człowieka z Lublina – Bernarda Nowaka, który napisał książkę z życia wydawców „bibuły”. Szalenie mnie ona zafascynowała i udało mi się ją przepchnąć w Instytucie Literackim”

Gustaw Herling-Grudziński
(w rozmowie z Renatą Gorczyńską)

gazeta_wyborcza_lublin_winietkaZbigniew W. Fronczek:
– Twoja książka jest jedną z nielicznych o stanie wojennym…
Bernard Nowak:
– Trudno było pisać w konspiracji – zwłaszcza o codziennym życiu. O strajkach, aresztowaniach, ucieczkach, decyzjach wyjazdu. Praca nad powieścią wymagała systematyczności. Ponieważ jakoś nie mogłem zdecydować się na konwencję dziennika, napisałem powieść. Pisałem do podziemnych gazetek, ale przełamałem się i napisałem – w orwellowskim roku 1984

Bernard Nowask z Renata (stan wojenny)
Bernard Nowask z Renata (stan wojenny)

– coś, co nie jest dziennikiem, lecz po trochu dokumentem czasu i miejsca. Stąd nawet akcja w Lublinie.
– A losy tej książki?
– Zawiozłem ją do Paryża w 1985 roku. Moment, kiedy zadzwoniłem do Redaktora Jerzego Giedroycia i usłyszałem, że będzie drukował, pamiętam do dziś. A później jeszcze, też w Paryżu – bardzo osobista rozmowa z Gustawem Herling-Grudzińskim, i jego życzliwe uwagi. Książka z różnych powodów przeleżała 6 lat. Mogłem ją drukować w londyńskim Pulsie, jednak wolałem zaczekać. Dziś myślę, że chyba czekała za długo. Gdy się już ukazała, Polska była po wyborach z czerwca 1989. Stąd dość dziwna droga tej książki do Polski i jej tutaj – dziwne życie…
– Ideały, o które walczyli bohaterowie, a i ty sam, są aktualne?
– Myślę, że tak. W końcu to były proste wybory – pomiędzy prawdą a koniunkturalizmem, tchórzostwem a odwagą. Jest tu w książce takie zdanie, że jeśli wygrasz z sobą, będziesz miał wszystko. To nie jest program polityczny, to postawa wierności sobie.
– Napiszesz drugi tom o dotrzymywaniu wierności ideałom?
– Może i tak…. Ale odczuwam pewien niepokój. Po napisaniu 'Czterech dni Łazarza’ odczułem pewną ulgę. Coś zrobiłem, zamknąłem. Nie wiem, kiedy teraz znów uda się coś nazbierać…
– Jesteś także wydawcą: czy to zawód?
– Wyobrażam sobie, że to musi być współdziałanie grupy ludzi podobnej orientacji, związanych ideałem
– bo wydawanie książek to nie tylko praca, to jednak rodzaj posłannictwa.
Gazeta (Wyborcza) w Lublinie, 1990

 

Nie wprostforum_akademickie_winietka

 
  Gdy pod koniec ubiegłego wieku ukazała się pisana „na gorąco” synteza ostatniego ćwierćwiecza w literaturze polskiej (Przemysław Czapliński, Piotr Śliwiński, 'Literatura polska 1976-1998. Przewodnik po prozie i poezji’, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999), tak o niej pisał krytyk i teoretyk literatury, Grzegorz Filip: 
  „Przewodnik po prozie i poezji autorstwa dwóch poznańskich krytyków i badaczy jest najpełniejszym jak dotąd opracowaniem literatury polskiej dwóch ostatnich dekad. Praca ma ambicje przedstawienia panoramy zjawisk literackich, a jej tytuł poważny ten zamiar podkreśla. I, choć we wstępie autorzy
krygują się, że to żadna monografia, synteza ani podręcznik, to jednak ich książka jest wszystkim tym po trosze, choć dotyczy materiału, który wciąż się staje. (…) Mimo tych zabiegów książka pozostaje jednak dziełem krytycznoliterackim, a więc subiektywnym. Zarówno dobór omówionych zjawisk
czy pisarzy, jak też pominięcie nurtów, którymi się autorzy książki nie interesują, (…) są subiektywne.

Autorów interesuje przede wszystkim ostatnia dekada, a w niej wszyscy młodzi, (…) a z pisarzy starszej generacji – uznani mistrzowie i pewna grupa pozostałych. Szkoda np., że w opisie nurtu inicjacyjnej prozy  zabrakło 'Mięsa papugi’ Kąkolewskiego, 'Pół traktatu o lewitacji’ Madeja i 'Błękitnych śniegów’ utalentowanego Piotra Bednarskiego. (…) Podobnie z powieścią polityczną, gdzie nie zauważono 'Pomnika’ Kazimierza Brauna, książki, która nie mieści się chyba w żadnym z wyróżnionych przez autorów nurtów, czy z prozą stanu wojennego, której wartość polegała na zaświadczeniu życia i mentalności ludzi podziemnych (np. 'Cztery dni Łazarza’ Bernarda Nowaka).
Mówiąc ogólnie:
warto zwrócić większą uwagę na książki, o których nie było głośno, które sytuowały się na marginesie
zainteresowań i mód. Inaczej przeróżne puchnące od nazwisk rewolucje artystyczne zostaną w historii
literatury, wypychając z niej (z braku miejsca) pojedyncze wartościowe zjawiska”.

Grzegorz Filip (fig), Forum Akademickie,
ogólnopolski miesięcznik informacyjno-publicystyczny,
Lublin, listopad 1999 (nr 11

Prawy brzeg Wisły

  W Lublinie mamy ostatnio taką masę debiutujących prozaików i tak wielu z nich wydaje swoją pierwszą powieść właśnie w Instytucie Literackim w Paryżu, że książka Bernarda Nowaka Cztery dni Łazarza (Paryż, 1990) nie miała nawet szans na to, by zostać odnotowaną w którymś z lubelskich periodyków czy dzienników.
Zobaczmy cóż skrywają charakterystyczne popielate okładki.
  Otrzymujemy powieść osadzoną w konkretnym czasie i przestrzeni: Lublin stanu wojennego. Po ulicach miasteczka porusza się bohater, młody drukarz i kolporter podziemnych wydawnictw, przed puczem – pisarz, doktorant nauk humanistycznych. Ukrywa się przed bezpieką, drukuje i rozprowadza gazetki i książki, przewozi sprzęt drukarski, kłóci się z żoną i rodziną, poszukuje wrażeń erotycznych, szarpie się między życiem rodzinnym i podziemnym, dostarcza materiały do Warszawy, ale przede wszystkim – dyskutuje. Dyskutuje z innymi ludźmi podziemia i z przesłuchującymi go ubekami. Owemu dyskursowi podporządkowana jest właściwie cala akcja powieści skonstruowana tak, by przy okazji coraz to nowych spotkań z ciągle innymi ludźmi bohater mógł prowadzić nieskończone dysputy. Przy czym, znamienne, konstrukcja następujących po sobie scen jest liniowa; nigdy nie powracamy do rozmowy z tą samą osobą. Bohater pozostawia swoich interlokutorów za sobą, odchodzi do następnych dyskusji. Jedyną partnerką stałych rozmów, choć najbardziej skrótowych i najmniej wnoszących, jest żona. Dom w tej powieści to azyl chroniący przed złem świata, okazujący się w końcu jednak pułapką.
   Tematyki dyskursu łatwo się domyślić. Powieść pochodząca z roku 1984 zawiera w swej warstwie dyskursywnej całą plejadę ówczesnych problemów konspiracji: od kwestii czysto pragmatycznych po filozoficzne rozważania o celu i sensowności konspirowania, od idei solidarności po koncepcje terrorystyczne, od – lewicowego z ducha – poświęcenia dla zbiorowości po głęboką niechęć wobec niej, jej serwilizmu i obojętności.
  Andrzej, bohater utworu, nic jest bynajmniej niewiniątkiem. To postać żywa, nie pozbawiona wad, a nie posąg bojownika. Autor uchroni! się przed zastosowaniem czarno-białego schematu, co jest zaletą powieści. Nie jedyną. „Rzuca się w uszy” wyczulenie językowe Nowaka, dzięki czemu obcujemy z dialogiem zapisanym żywą, potoczną polszczyzną, skrzącą się od prozaizmów, dowcipu, neologizmów, elementów środowiskowych.
  Wraz z bohaterem powieści chodzimy po Lublinie, jeździmy trolejbusem, któremu na placu Łokietka spadają pałąki, rozpoznajemy topografię ulic miasteczka. Trafiamy wreszcie do celi i pokoju przesłuchań. Tam kończy się akcja Czterech dni Łazarza, powieści, która w pewnej mierze zestarzała się razem z innymi utworami, które reagowały bezpośrednio na tamten czas. Na prozy te była właściwie prosta recepta: bycie po właściwej stronie, reportażowość i autobiografizm. Książka Nowaka schemat ten wykorzystuje, lecz jednocześnie ma doń jakby dystans. Próbuje przy tym problematykę i sytuację bohatera zuniwersalizować, czemu służy ewangeliczny kontekst, wprowadzony przez tytuł powieści i stwarzający możliwość różnorodnych jej interpretacji. Czytając Cztery dni Łazarza w roku 1991 lepiej też rozumiem mentalność dzisiejszych ludzi publicznych, którzy wówczas byli ludźmi podziemnymi.

Grzegorz Filip, KRESY, 1991 r.