Jan Kazimierz Pirożyński
80.00zł
Tytuł: „Jan Kazimierz Pirożyński, Czas wojny i emigracji” – dostępna
Autor: opracowanie i wstęp: Bernard Nowak
Wyd: Wydawnictwo Test, Lublin 2024
ISBN: 978-83-7038-030-1
Opis
Tytuł: „Jan Kazimierz Pirożyński. Czas wojny i emigracji” – książka dostępna
Autor: opracowanie i wstęp: Bernard Nowak
Wyd: Wydawnictwo Test, Lublin 2024
ISBN: 978-83-7038-030-1
Wydanie pierwsze, Nakładem Rodziny i Przyjaciół
Wybór materiałów i konsultacje: Teresa Czernuszewicz
Współpraca: Dorota Czernuszewicz
Opracowanie materiału graficznego: Ilona Jaszak
Korekta typograficzna oraz indeks: Piotr Bernard Nowak
Copyright © by Czernuszewicz Family & Kris A. Pirozynski
& Wydawnictwo Test, 2024
O książce:
Od wydawcy:
Jan Kazimierz Pirożyński urodził się 12 kwietnia 1903 we Lwowie. Ukończył studia na Wydziałe Rolniczo-Leśnym Akademii Rolniczej w Dublanach k/Lwowa, z tytułem inżyniera agronoma (rolnika). Będąc uczniem gimnazjum, w 1919 brał udział w wojnie polsko-ukraińskiej. W 1920 uczestniczył w wojnie polskobolszewickiej w szeregach 2 kompanii karabinów maszynowych 240 pułku piechoty Armii Ochotniczej. W okopach zaraził się polio, co spowodowało kalectwo na całe życie. Przed 1939 pracował w Okręgowym Urzędzie Ziemskim we Lwowie, w okręgowym Towarzystwie Rolniczym w Przemyślu, później jako inżynier rolnictwa w wydziałach powiatowych w Rawie Ruskiej oraz w Żydaczowie, gdzie do 1939 był agronomem powiatowym. Po wybuchu II wojny światowej, w grudniu 1939, został aresztowany przez sowietów. Był więziony w Żydaczowie i Stryju, następnie przetransportowany w głąb ZSRR i skazany na karę 8 lat pracy przymusowej. Został osadzony w więzieniu w Starobielsku, po czym wywieziony do łagrów w lasach archangielskich. Po podpisaniu paktu Sikorski-Majski, w wyniku amnestii odzyskał wolność w 1941. Następnie jako delegat ambasady RP na uchodźstwie został przydzielony do Aktubińska i działał w zakresie opieki. Później został ponownie aresztowany, po czym karnie wydalony z ZSRR w listopadzie 1942 r. Następnie wstąpił do Armii Polskiej na Wschodzie, w styczniu 1943 w Teheranie, z którą przeszedł Bliski Wschód, po czym wstąpił do lotnictwa i 23 czerwca 1944 trafił do Wielkiej Brytanii. Do końca wojny służył w Polskich Siłach Powietrznych.
Pod koniec roku 1945 przydzielony do Centrum Wyszkolenia Piechoty w Crieff. Został wykładowcą w szkole rolniczej w Auchterarder, gdzie wydał trzy skrypty: Zasady hodowli zwierząt, Zasady żywienia zwierząt domowych, Chów bydła). Potem wykładał na kursach dla żołnierzy, będąc kierownikiem w Findo Gask i Foxley. W styczniu roku 1949 przystąpił do Polskiej Spółki Ogrodniczej „Agricraft” Trading Society Ltd. w Kent, pełniąc funkcje sekretarza oraz kierownika farmy. W 1950 został wykładowcą w Polskiej Szkole Rolniczej w Glasgow, której był dyrektorem do jej rozwiązania w 1952. Wymienione funkcje nie wyczerpywały społeczno-zawodowej aktywności Jana K. Pirożyńskiego. Pracował do emerytury w laboratorium na Wydziale Chemii w Borough Polytechnic. Współpracował też z „Zeszytami Lwowskimi”, w których (nr 5/1974) ogłosił pracę Akademia Rolnicza w Dublanach, publikował artykuły w „Biuletynie Lwowskim.” Był żonaty z Wandą, z którą miał córkę Teresę i syna Krzysztofa (doktor paleomikologii). Inż. Jan Kazimierz Pirożyński zmarł w Londynie, w dniu 5 października 1978 roku.
SPIS TREŚCI:
Od wydawcy / 7
Część pierwsza
Z Sowietów do Liverpoolu / 17
Wrzesień 1939 – listopad 1939 / 19
Grudzień 1939 – Marzec 1940 / 35
Kwiecień 1940 – Wrzesień 1940 / 46
Wrzesień 1940 – styczeń 1941 / 59
Styczeń 1941 – Sierpień 1941 / 73
Wrzesień 1941 – kwiecień 1942 / 91
Maj 1942 – listopad 1942 / 115
Listopad 1942 – styczeń 1944 / 149
Styczeń 1944 – kwiecień 1944 / 168
Część druga
Polskie osadnictwo rolnicze w Wielkiej Brytanii / 189
Szkolenie rolnicze / 191
Początki polskich farm / 194
Gospodarstwa rolne. Devon / 201
Farmy w południowo-zachodniej Walii / 278
Inne hrabstwa angielskie / 391
Szkocja / 438
Robotnicy rolni / 461
Producenci pieczarek / 466
Appendix / 482
Akademia w Dublanach / 484
Rozmowa o polskich rolnikach na emigracji / 501
Wspomnienie o Janie Kazimierzu Pirożyńskim. / 519
Indeks nazwisk / 525
Jan Pirożyński i Celina Tarnawska-Busza
Dublany
Geneza i historia Akademii Dublańskiej
Na ziemiach polskich zagadnienie szkolenia rolniczego pojawia się bodajże po raz pierwszy w zaborze austriackim, we Lwowie. W r. 1816 „Gazeta Lwowska” ogłasza artykuł pt: „O przemyśle i gospodarstwie wiejskim w Galicji tudzież o środkach podniesienia onychże”. Jako jeden z ważniejszych środków autor zaleca utworzenie „Instytutu Ekonomicznego Galicyjskiego”, projekt zawierający pierwszą myśl stworzenia wyższej szkoły rolniczej. Częściową realizacją tego projektu było utworzenie katedry ekonomii czyli gospodarstwa wiejskiego w liceum lwowskim. Dotrwała ona do r. 1850.
Równocześnie powstałe w r. 1845 Galicyjskie Towarzystwo Gospodarskie od początku swego istnienia dąży do utworzenia szkoły rolniczej niższego typu, służącej do kształcenia ekonomów. Kształcenie obywateli ziemskich uważa za rzecz mniejszej wagi, gdyż „już ze swego stanowiska mają sposobność nabycia potrzebnych wiadomości do przyszłego zawodu”. Szkoła taka powstała w Łopusznej, majątku Alfreda hr. Potockiego w r. 1848 jako szkoła 3-letnia, jednak już po roku przestała istnieć. Z dziesięciu uczniów przyjętych na pierwszy kurs – trzech miało ukończone studia wyższe, dwóch ukończone gimnazjum, pięciu umiało ledwie pisać i czytać. Eksperyment szkolny w Łopusznej nie został jednak zmarnowany, wykazał wyraźnie potrzebę szkoły wyższego typu – i odtąd wysiłki GTG idą już w tym kierunku.
Po przezwyciężeniu licznych trudności zebrano wreszcie drogą składek sumę 31,623 złotych reńskich i 1 listopada 1853 zakupiono za 44,294 zł r folwark Dublany pod Lwowem. 9 stycznia 1856 nastąpiło uroczyste otwarcie prymitywnie urządzonego zakładu naukowego z udziałem prezesa GTG, Leona ks. Sapiehy i namiestnika dla Galicji Agenora hr. Gołuchowskiego. Zakład poświęcił arcybiskup lwowski.
Pierwszy okres tzw. Szkoły Dublańskiej jest okresem borykania się z przeciwnościami zarówno natury finansowej jak organizacyjnej i programowej. Zakupiony majątek w stanie zaniedbania daleki był od gospodarstwa pokazowego, jakiego wymaga szkoła, a szkoła zdana była prawie wyłącznie na ofiarność obywatelską. Prezes ks. Leon Sapieha pokrywa sam niedobory szkoły przez 2 lata, a w latach 1863-66, gdy działalność Towarzystwa ze względów politycznych była ograniczona, szkoła utrzymuje się głównie jego ofiarnością. Dopiero po r. 1870 wzrastają dotacje rządowe, a sejm krajowy przeznacza rocznie 10,000 złr. Subwencji. Pod względem programowym szkoła przechodzi przez okres eksperymentalny, walcząc z brakiem pomieszczeń i urządzeń. Różnorodny materiał uczniów nie pozwala na ustalenie programu, stawiając nauczycieli w trudne położenie.
Stan ten ulega znacznej poprawie, gdy szkoła przechodzi w zarząd Kraju, co nastąpiło 12 grudnia 1877 r. Ustala się całkowicie typ uczelni wyższej, a warunkiem przyjęcia jest egzamin dojrzałości. Powstają potrzebne budynki i urządzenia. Nowy budynek szkolny, zaopatrzony w nowoczesne środki naukowe, laboratoria i muzea, zostaje uroczyście poświęcony 2 czerwca 1888 r., a dom zakładowy (internat) otwarto 1 listopada 1894. Powstają dalsze budynki i urządzenia, gorzelnia, stacja meteorologiczna, stacje ochrony roślin i oceny nasion, chemiczna stacja kontrolna i wiele innych. Folwark otrzymuje nowoczesne, wzorowe budynki i inwentarze. Powstaje ogród botaniczny, a na bogatych torfowiskach dublańskich stacja zagospodarowania i eksploatacji torfu.
Następuje okres największej świetności Akademii Dublańskiej. Wysoki poziom naukowy tej najstarszej na ziemiach polskich uczelni rolniczej ściąga studentów nie tylko z Galicji i Królestwa Polskiego, lecz również z Czech i całego państwa rosyjskiego. Nie można w skromnych ramach tego artykułu nakreślić nawet w przybliżeniu programu nauk Akademii, a z grona profesorów wymienimy tylko najważniejszych: Juliusz Au, Emil Godlewski, Jan Gwalbert Pawlikowski, Józef Mikułowski-Pomorski, właściwy twórca i reformator Dublan Kazimierz Miczyński, profesor hodowli roślin, twórca wielu odmian pszenicy, min. sławnej „Hanki dublańskiej”, Marian Raciborski, sławny botanik, i jego zastępca Seweryn Krzemieniewski i jego żona Helena, Kazimierz Ajdukiewicz, twórca nowoczesnego maszynoznawstwa rolniczego i wielu innych. Okres ten trwa do pierwszej wojny światowej, która rozproszyła po świecie liczne zastępy dublańczyków.
W r. 1919 w odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej rozpoczyna się nowy okres, kiedy dawna Akademia rolnicza staje się Oddziałem Rolnym Wydziału Rolniczo-Leśnego Politechnik Lwowskiej.
Dublany w naszych wspomnieniach
Dublany leżą 8km na północny wschód od Lwowa na pochyłości wału idącego od pagórków grzybowickich ku stronie południowo-wschodniej. Wał ten jest odgrodzony od południa żyzną doliną nadpełtwiańską, od strony zaś północnej ciągną się rozległe torfowiska, dawniej moczary, od Brzuchowic i Grzędy aż po Jaryczów i Zadwórze. Najbliższe okolice Dublan są mało zalesione, jedynie od strony południowej leży mały lasek „Maliniak”. Cały obszar wynosi 387 ha.
Stosunkowo nieduża odległość od Lwowa ułatwiała komunikację. Dojazd pociągiem ze stacji Lwów-Podzamcze do stacji Dublany-Laszki, skąd do zakładu około 3 km. Wprost ze Lwowa końmi lubi pieszo przez rogatkę żółkiewską, Zniesienie, Zboiska i Malechów. Ostatni etap drogi od głównej szosy prowadził przez aleję brzozową i mały lasek, złożony przeważnie z brzóz i świerków, podszyty malinami. Za maliniakiem roztaczał się widok na całość Dublan. Z dala 3 wielkie gmachy, jeden ustawiony bokiem do drogi po prawej stronie to internat, drugi dalszy stojący frontem – to gmach Akademii, mieszczący sale wykładowe i muzea, w tyle za nim widać część budynku stacji doświadczalnej, mieszczącej laboratoria. Na lewo od drogi wśród zieleni ukryta kapliczka, a dalej wśród drzew i ogrodów – domki profesorskie. Droga prowadzi dalej do zabudowań folwarcznych, przed którymi rozchodzi się w dwie strony, na lewo do wsi, na prawo do dalszych zabudowań, gorzelni, elektrowni, składu, czworaków i wreszcie na pola. Za folwarkiem, wsią i polami rozciąga się od strony północnej szeroki pas torfowisk, za którymi na horyzoncie widnieje wieża w Kulikowie.
Nauka i profesorowie
Czasy, które wspominamy to lata 1921 do 1929, w których kolejno odbywaliśmy studia.
Rok pierwszy i drugi studiów odbywało się we Lwowie z małymi wyjątkami wspólnie z oddziałem lasowym. Wykłady i ćwiczenia odbywały się częściowo w budynku głównym Politechniki, częściowo w budynku filii przy ulicy Nabielaka, ćwiczenia z miernictwa odrabialiśmy na sąsiednich ulicach lub na Wzgórzach Wuleckich. A oto kilka migawek o profesorach.
Prof. Edward Sucharda miał interesujące wykłady z chemii, a przykrości zaczynały się dopiero w czasie egzaminów, przy których był bezwzględny, a terminy ich wyznaczał na godzinę 5. rano w laboratorium na Politechnice. Wykładowca fizyki Zygmunt Klemensiewicz był znanym narciarzem i taternikiem. Po wielu latach byliśmy razem w obozie w Starobielsku. Botanika, wykładana przez Dezyderego Szymkiewicza, upamiętniła się głównie egzaminami, do których trzeba było zasiadać po kilka razy, ale kartek egzaminacyjnych (za 3 złote) profesor nie zabierał. Profesor Benedykt Fuliński, wykładający zoologię i anatomię, na wykładach i przy egzaminach był bardzo miły. Sławne były egzaminy z ekonomii u dr. Leopolda Caro, które odbywały się w jego prywatnym mieszkaniu przy ulicy Akademickiej 21, a na które musiało się przyjść nienagannym, wizytowym stroju. Prof. Julian Tokarski egzaminował w muzeum petrograficznym wśród tysięcy kamieni i minerałów różnego kształtu i koloru i trudno było przebrnąć przez ten labirynt, jeśli kto nie potrafił wkraść się w łaski laboranta przygotowującego magiczną tacę do egzaminu.
Zaciszną przystanią między wykładami była cukiernia Engla, naprzeciwko budynku Politechniki. Ściągały tam gromady studentów, szczególnie do tylnego pokoju, gdzie bufet prowadziła znana z urody „pani majorowa”, córka właściciela.
Lata studiów trzeci i czwarty odbywało się już w Dublanach. Tam od razu ulegało się czarowi tej uczelni. Panowała atmosfera umiłowania rolnictwa i starej tradycji. Siedemdziesiąt lat trwania i wiele pokoleń dublańczyków wywarły niezatarte piętno, na każdym kroku widoczne. Przywiązanie do uczelni byłych wychowanków okazało się najlepiej przy okazji zjazdu jubileuszowego 70-lecia w r. 1926.
Trzy zasadnicze działy nauki: produkcja zwierzęca, produkcja roślinna, organizacja i ekonomia gospodarstw prowadzone były przez nie byle jakie siły fachowe, jak prof. Karol Malsburg, światowej sławy hodowca zwierząt i twórca jednej z teorii hodowlanych, lub prof. Karol Różycki, którego nazwisko spotyka się w zagranicznych dziełach traktujących o żywieniu zwierząt. Katedrę uprawy roli i roślin piastował Henryk Gurski, organizacji i ekonomiki – senior grona Stefan Pawlik, a po jego śmierci Henryk Romanowski. Chemia rolna i gleboznawstwo spoczywały w godnych rękach prof. Jana Żółcińskiego, znanego gleboznawcy rosyjskiego, który świeżo przybył z uniwersytetu kijowskiego. Technologię rolniczą wykładał Adolf Joszt, a maszynoznawstwo rolnicze Tadeusz Gołogórski. Na wykłady weterynarii dojeżdżał Zygmunt Markowski, rektor Lwowskiej Akademii Medycyny Weterynaryjnej.
Po ukończeniu 4. lat studiów i przedstawieniu pracy dyplomowej zasiadało się do egzaminu końcowego by w razie pomyślnego wyniku otrzymać dyplom i tytuł inżyniera-rolnika.
Warunki nauczania w zakładzie dublańskim stwarzały ścisłe i serdeczne współżycie studentów z gronem profesorskim, ale nie ma na świecie uczniów, którzy by nie podpatrzyli i nie wykorzystali pewnych śmiesznostek swych wychowawców. Malsburg, zwany „Marmurkiem”, mówił głosem cichym, często chrząkając i miewał wiele charakterystycznych powiedzonek, które powszechnie naśladowano. Różycki znany był z wygodnego trybu życia. Wraz z małżonką, panią Niną, stworzyli bardzo miły dom, w którym bywało wielu studentów. Charakterystyczną parę tworzyli państwo Żółcińscy. Ona, była śpiewaczka operowa, on również obdarzony pięknym basem, występowali chętnie przy nadarzających się okazjach. Oboje wyróżniali się nieco ekscentrycznym ubiorem, znane były różnokolorowe, fantazyjne zawoje profesorowej i karakułowy kapelusz profesora. Powszechnie zwany przez nas „Iwanem Piotrowiczem” używał na wykładach wielu rusycyzmów, jak „to sama ważna kwestia” i t.p. Henio Gurski, niezwykle przyjacielski w stosunku do studentów, odznaczał się wieloma charakterystycznymi odruchami, które były doskonałym tematem licznych karykatur, dzieła kolegi Zygmunta A. Prof. Pawlik wykładał bardzo interesująco wplatając niezliczone anegdoty i historie ze swego bogatego doświadczenia. Joszt, człowiek wysokiej kultury i elegancji, odznaczał się ciętym dowcipem.
Życie w Dublanach
Życie codzienne koncentrowało się w budynku mieszkalnym dla studentów, dwupiętrowym gmachu o przeszło 100 pokojach, zajmowanych pojedynczo lub po dwóch. Pierwsze piętro po stronie prawej stanowił t.zw. „babiniec” czyli mieszkania studentek. W bocznym skrzydle internatu były kuchnie, sala jadalna oraz sala na zebrania i zabawy studenckie. Władzę samorządową w internacie stanowiła komisja kwaterunkowa, do której obowiązków należało przestrzeganie porządku i przydzielanie mieszkań kolegom. Umeblowanie było więcej niż skromne, łóżko żelazne z siennikiem wypchanym słomą, stół, krzesło, umywalka z miednicą, dzbankiem i wiadrem oraz lampa naftowa (elektryczność nie była jeszcze w tym czasie doprowadzona do internatu). Kuchnia pozostawała przeważnie we własnym zarządzie studentów, którzy na zebraniu koleżeńskim wybierali kierownika i magazyniera.
Na osobną wzmiankę zasługuje służba internatowa. Na jej czele stał p. Karst, stróż moralności i, jak głosił jeden z poematów dublańskich, „dziewcząt siepacz i wróg alkoholu”. Miał dwu pomocników, z którymi na zmianę pełnili służbę na portierce przez całą dobę. Godzin zamykania bramy przestrzegano bardzo sumiennie, na czym najgorzej wychodzili koledzy zajmujący pokoje parterowe, których dość nisko umieszczone okna stanowiły dogodne wejście dla zapóźnionych kolegów. Pan Karst był postacią reprezentacyjną, występował za czasów Akademii w czamarze, a za naszych czasów w mundurze ze złoceniami i białych rękawiczkach. On jedyny z Polaków przetrwał w Dublanach wojnę i obecną okupację i zmarł tam niedawno w bardzo podeszłym wieku. Służbę osobistą studentów stanowiło czterech służących opłacanych indywidualnie: Michał Hołówka, Michał Federaszczuk, Jan Gapa i Mikus przejdą również do historii dublańskiej. W babińcu usługiwała Anielka odznaczająca się rzadką zaletą dyskrecji. Służący związani byli z życiem internatu i przeżywali nasze troski i radości, z wielką wyrozumiałością znosząc wybryki swoich „panów”. Wszyscy zostali w naszej wdzięcznej pamięci. Widzimy dziś jeszcze, jak po jakiejś specjalnej okazji nad ranem siedzi Mikuś na schodach z wypróżnioną butelką śpiewając melancholijnie na melodię z popularnej wówczas operetki: „O bajadero, ten Karst to mój wróg”. A opowiadania wojenne starego Hołówki bawiły nas do łez i kazaliśmy je sobie powtarzać przy każdej okazji.
Studenci w większości należeli do jednego z klubów. Sławne tradycje dublańskie miały „Monte Carlo”, „Kacze pióro” i klub „Niebieskiej wstążki”.
Przy każdej okazji śpiewało się tradycyjne pieśni dublańskie, sięgające dawnych czasów:
Myśmy tutaj zgromadzeni
agronomi dublańczycy,
Niechaj nam się wino pieni
w kryształowej tej szklanicy…
było poważnym hymnem śpiewanym na melodię poloneza. Inne były dość frywolne:
Jest Akademia, zwie się Dublany,
na cały ona słynie świat,
Każdy dublańczyk, stale pijany
i płci nadobnej zawsze rad…
Dublany, Dublany,
sławna dziura w kraju,
Kto tam rok przemieszkał,
pójdzie wprost do raju…
Ważne wydarzenia upamiętniano okolicznościowymi poematami. Jeden z nich, pióra nieodżałowanego Tadzia Jaglarza, opiewający romantyczną przygodę dwóch kolegów, zaczynał się od słów:
Niech fantastycznie lutnia nastrojona
Wtóruje myśli posępnej i smutnej –
tak oto biadają dwaj wdowcy samotni,
którzy doznali porażki okrutnej…
Piękne okolicznościowe strofy śpiewano w okresie egzaminów na melodię walca z „Fausta”:
Kwiatki, powiedzcie mi, czy zdam, czy nie –
kwiatki, powiedzcie mi skrycie,
czy będą pytać o życie…
po udanym zaś egzaminie:
Kwiatki, powiedzcie mi, czy mi się śni –
że się już uczyć nie trzeba,
co to podglebie i gleba…
Do tradycji należały zabawy studenckie, urządzane kilka razy w ciągu roku w reprezentacyjnej sali internatu. Zjeżdżało wówczas ze Lwowa mnóstwo gości, dla których, szczególnie dla pań, przeznaczone były pokoje do odpoczynku. Zabawy te trwały z reguły do rana i cieszyły się zasłużoną dobrą opinią. Częstymi gośćmi w Dublanach byli artyści ze Lwowa. Gwiazdy operetki: Marysia Korabianka, Mela Grabowska, Wacek Sowiński z żoną Wandą Kowalską, znaną pianistką, Maria Truszówna, znana skrzypaczka należeli do częstych naszych gości. Wiele nazwisk kolegów nasuwa się na pamięć. Czyż można zapomnieć takie typy, jak „Macek” – Tadzio Jaglarz, grubasek, wesołek i niezrównany kompan, jak „Sira” – Józek Ciemnołoński, ulubieniec wszystkich, szczególnie koleżanek, śpiewający przy gitarze smętne rosyjskie romanse, jak „Anglik” – Tadzio Dudziński, postrach służby internatowej i żelazny student, jak Kazik Nalepa, klasyczny typ dublańczyka czy Emil Wollman, nieprzejednany wróg kobiet. Wszystkie te nazwiska wymieniamy z rozczuleniem, bo żadnego z tych ludzi nie ma już między nami.
Tradycyjny bal dublański odbywał się każdego karnawału w Kasynie Miejskim przy ulicy Akademickiej 13, w salach udekorowanych krytymi słomą pawilonami, zbożem i narzędziami rolniczymi. Bale te miały zasłużoną sławę i skupiały śmietankę towarzyską Lwowa i ziemiaństwa całej przynajmniej Małopolski Wschodniej. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć znanych lwowskich wodzirejów, dr. Liebhardta i dr. Zahradnika i niezapomnianego woźnego Kasyna Władysława Pietraszewskiego, który zawsze mówił wierszem.
Wyjazdy do Lwowa były częste i, szczególnie przy masowych okazjach, odbywały się najętymi we wsi wozami drabiniastymi, wymoszczonymi słomą. Zdarzały się też często okazje powozem Akademii, przywożącym któregoś z profesorów. Punkt zborny był przed cukiernią Bienieckiego, przy ulicy Hetmańskiej. Bardziej regularną codzienną komunikacją była kolej. Do stacji odjeżdżało się sprzed Akademii tzw. omnibusem, dużą 6-osobową bryką z dorobioną budą, coś w rodzaju wozu cygańskiego. Studenci zresztą maszerowali bardzo często pieszo do stacji lub nawet aż do Lwowa.
Pisząc o życiu w Dublanach nie można pominąć „spraw honorowych”, które powstawały przy każdej okazji, i dwóch „smutnych panów” z kodeksem Boziewicza było stale w pogotowiu. W związku z tym popularne były ćwiczenia szermierki, ale do pojedynków rzadko dochodziło. Za naszych czasów pamiętam trzy, z których jeden omal nie skończył się tragicznie. Pojedynki odbywały się w Lwowskim Klubie Szermierzy lub w maliniaku.
Do tradycji należały również zwyczaje olewania wodą przechodzących pod oknami internatu, przeprowadzanie całego urządzenia pokoju na środek gazonu i inne podobne żarty. Ofiarami ich byli przeważnie nowoprzybyli.
Na osobną wzmiankę zasługują wycieczki łączące cele naukowe, turystyczne i towarzyskie. Odbywały się w czasie letnich wakacji, z udziałem niektórych profesorów i chętnych studentów, a miały na celu zwiedzanie większych i mniejszych gospodarstw oraz ważniejszych obiektów rolniczych. Wyjeżdżaliśmy na Pomorze, Śląsk, Wileńszczyznę i Powszechną Wystawę Krajową do Poznania.
Wycieczki do fabryki wódek J.A. Baczewskiego odbywały się pod kierownictwem prof. Joszta i miały charakter naukowy, który jednak w fazie końcowej zmieniał się na bardzo towarzyski. Upamiętnia je zaimprowizowany dwuwiersz prof. Joszta:
Baczewskiemu Dublany sąsiad nazbyt bliski –
byśmy miast Souveraina pili jakieś whisky.
Udział w życiu społecznym.
Życie społeczne i polityczne rozwijało się w Dublanach od czasów najdawniejszych. Pod panowaniem austriackim przybierało charakter mniej lub więcej zakonspirowany. W końcowych latach XIX wieku młodzież dublańska brała udział w organizacjach zarówno narodowych jak socjalistycznych, wspólnie z młodzieżą Uniwersytetu i Politechniki Lwowskiej. Duży wpływ na kształtowanie się niepodległościowej myśli politycznej mieli działacze tacy jak Szczepanowski, Jarczewski i Wolski.
Przed pierwszą wojną światową młodzież dublańska bierze udział w ruchu sokolim i strzeleckim, zasilając szeregi walczących o niepodległość. Przykładem niech będą gen. Marian Żegota-Januszajtis i gen. Dąb-Biernacki.
W okresie niepodległości odżywa Koło Rolników Dublańczyków, którego początki sięgają r. 1865. Koło, prócz pomocy koleżeńskiej, wydawało skrypty i pomoce naukowe, organizowało wakacyjne praktyki i wycieczki. Członkowie Koła prowadzili akcję oświatową w sąsiedzkich wsiach, szerząc wiedzę rolniczą wśród drobnych rolników. Koło brało czynny udział w życiu organizacyjnym Politechniki i w życiu politycznym lwowskiej młodzieży akademickiej. Na burzliwych wiecach Bratniej Pomocy dublańczycy zasiadali głównie w szeregach prawicowych, którym przewodził wówczas student Zdzisław Roehr.
Po 40. latach
Kilkuletni pobyt w Dublanach, mimo pozornie lekkiego i wesołego życia, był okresem poważnej i wytężonej pracy, która nie poszła na marne. Nabyta wiedza fachowa i podstawy ideowe powodują, że dublańczycy, gdziekolwiek ich los rzucił, stanowią element wartościowy, w wielu wypadkach przodujący. W Kraju, według wiadomości, które zdołaliśmy zebrać, dwudziestu kolegów z naszych czasów zajmuje katedry uniwersyteckie zarówno w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, jak też w Wyższych Szkołach Rolniczych w Krakowie, Lublinie, Gdańsku, Olsztynie, Poznaniu, Szczecinie i Wrocławiu.
Węzły koleżeństwa i przyjaźni zawiązane w Dublanach przetrwały ciężką próbę życiową i dzisiaj dublańczycy, choć rozproszeni po całym świecie i niestety mocno przerzedzeni, stanowią zwartą rodzinę.
Krzysztof –
Bardzo ciekawy dokument historyczny pokazujący dzieje Polski i wielkich Polaków. Polecam zakup książki!