Pełnia czerwca
Tytuł: „Pełnia czerwca”
Autor: Wacław Iwaniuk
reprint książki z 1936 r.
ISBN 978-83-7038-059-X
Wydawnictwo Test, 2006
Opis
Tytuł: „Pełnia czerwca” Autor: Wacław Iwaniuk ISBN 978-83-7038-059-X Wydawnictwo Test, 2006 reprint książki z 1936 r. dla Polish Canadian Publishing Fund, Rok wydania reprintu: 2006 ilość stron: 34 |
|
Reprint tomu Wacława Iwaniuka
Pełnia czerwca,
opublikowanego w Chełmie w 1936 roku,
wydany został przez Polski Fundusz
Wydawniczy w Kanadzie (Toronto)
i Stowarzyszenie Pisarzy Polskich,
Oddział w Lublinie.
ss. 36, Nakład wyczerpany
Reprint ukazał się w listopadzie 2006 r. z okazji mijającej w tym roku 70. rocznicy debiutu Poety, sprowadzenia Jego prochów do Polski (czerwiec 2006 r.) oraz uroczystego ich złożenia na cmentarzu w Siedliszczu 2 grudnia 2006 r.
Redakcja tomu, skład i łamanie: Bernard Nowak
Złożone czcionką Casablanca 12 p.
Posłowie: Janusz Kryszak
Oryginał ukazał się w Chełmie w roku 1936 nakładem Grupy Literackiej „Wołyń” jako tom pierwszy jej Biblioteki.
Podstawą obecnej edycji był tomik ze zbiorów Muzeum Literackiego im. J. Czechowicza w Lublinie,
wchodzący pierwotnie w skład księgozbioru Kazimierza Andrzeja Jaworskiego, z dedykacją Autora:
Panu Andrzejowi Jaworskiemu,
swemu wychowawcy
i nauczycielowi sztuki poetyckiej –
z podziękowaniem
Wacław Iwaniuk
Chełm, dnia 18. IX 1936
Posłowie
W tomiku tym aż trzykrotnie pojawia się nazwisko Rimbauda, co może to sugerować, że Wacław Iwaniuk przygotowując swój] debiut poetycki właśnie we francuskim poecie chciałby widzieć swego patrona i mentora. Poświadcza to zresztą bezpośrednio także zamieszczony w tomiku wiersz „Do Rimbauda”. W takim geście ostentacyjnie deklarowanego pokrewieństwa nie był Iwaniuk odosobniony, jeśli pamiętać, że nieco wcześniej także Marian Czuchnowski swój tomik „Kobiety i konie” (1931) opatrzył znamiennym podtytułem „Listy do Jana Artura Rimbauda.
W czym młodzi debiutanci lat trzydziestych ubiegłego stulecia upatrywali czy upatrywać chcieli duchowe i artystyczne więzy z wielkim poprzednikiem? W takim przeżywaniu egzystencjalnego buntu, które nie liczy się z żadnym tabu, które każe przekraczać wszystkie granice? Może w silnym związku z dzikością pierwotnej dziecięcej natury, która dąży do maksymalnej swobody i która brutalną barbarzyńskość uznaje za szczególną wartość – czy też w takim wyzwoleniu wyobraźni, które pozwala odsłaniać głębinowe, irracjonalne treści wzruszeniowe, których jedynym językiem jest tylko wizualizacja, sugestywny obraz „odklejający się” od racjonalnego dyskursu? Zapewne we wszystkim tym po trochu, bo taki też był klimat poetycki, w jakim odnajdywali siebie młodzi ówcześni debiutanci wywodzący się, co ważne, z ośrodków peryferyjnych. Z miast prowincjonalnych, jak Wilno, Lublin, Chełm, Równe itd. Deklarowane w wierszach silne związki z naturą, przyrodą, najbliższym regionem nie były gołosłowne. Nie były też tylko poetycką kreacją; nie darmo Wacław Iwaniuk po latach powie, że jego ówczesne wiersze wynikały z jego wędrówek i włóczęg po Polesiu i Wołyniu, a grupa poetycka do której należał, nosiła nazwę „Wołyń”.
Poetycki debiut Iwaniuka, jak i wydany w dwa lata później poemat „Dzień apokaliptyczny” (1938) tym bliskim związkom z regionem i naturalnym pejzażem wiele zawdzięczają. Były szkołą wyobraźni mających za podstawowy budulec peryferyjne krajobrazy, zdolne jeszcze ujawnić swą magiczną pierwotność, na którą składały się nie tylko obrazy natury, ale i wierzenia, mity, lokalne tradycje i rodzinne przekazy. Tędy prowadziła droga do poetyckiego fantazjotwórstwa, które w rygory artystycznego prawodawstwa starał się ująć Józef Czechowicz, niewątpliwy mistrz i mentor młodych poetów. Do grona tego należał i Wacław Iwaniuk.
Jeśli jednak w swym debiutanckim tomiku niejako owe ślady zacierał, wysuwając na plan pierwszy patronat Rimbauda, musiał mieć w tym jakiś inny jeszcze cel. Może chodziło o przerzucenie pomostu między tym, co lokalne, ściśle związane z konkretnością miejsca a tym, co europejskie, stanowiące synonim nowoczesności szukającej głębinowych treści? Wizyjność liryki Iwaniuka, gwałtowny rytm zmieniających się obrazów, które zdają się sugerować jakąś utajoną treść epicką, a która nie znajduje jeszcze dla siebie odpowiedniego wyrazu, frenetyczność wyobraźni odnawiająca romantyczne wzory przeżywania świata, sięgająca do archetypicznych zasobów pierwotnej pamięci przeszłości pogańskiej – wszystko to składa się na mowę poetycką wymykającą się dotychczasowym regułom i w jakiejś mierze bliską poszukiwaniom Rimbauda.
Można na ów debiutancki tomik – wydany przecież 70 lat temu – patrzeć z takiej historycznej już perspektywy, ale nie ukrywam, że czytany teraz przynosi też emocje innego rodzaju. Wierszem, do którego wracam i który wydaje mi się dziś najciekawszy w całym zbiorku, jest elegijny na sposób klasyczny, najbardziej chyba emocjonalnie powściągliwy wiersz Pieśń Owidiusza. Odnajduję w nim jakby w błysku poetyckiej intuicji profetyczny obraz własnego losu poety, Wacława Iwaniuka:
W ósmym roku już cię nikt nie wspomni
Owidiuszu, gdy masz oczy zwrócone ku Tomi.
Janusz Kryszak
Informacje dodatkowe
Rok wydania: | |
---|---|
Autor |
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.