Poemat o mieście Lublinie ebook

15.00

wydawnictwo_test_logo_1Autor:   Józef Czechowicz
Tytuł:    „Poemat o mieście Lublinie” – ebook pdf
ISBN 978-7038-051-4b
Nakład wyczerpany – kup ebook
Wydawnictwo Test, Lublin 2008

GUARANTEED SAFE CHECKOUT
  • Karta Visa
  • MasterCard
  • American Express
  • Karta Discover
  • PayPal
Rok wydania:

Autor

SKU: 978-7038-051-4b Kategoria: Tag:

Opis

wydawnictwo_test_logo_1Autor:     Józef Czechowicz
Tytuł:      „Poemat o mieście Lublinie” – ebook pdf
Stowarzyszenie Pisarzy Polskich,

Oddział w Lublinie, Lublin 2008
ss. 24, ISBN 978-7038-051-4b
Wydano w wersji polsko- i anglojęzycznej.
Nakład wyczerpany – kup ebook
Przekład: Małgorzata Sady i George Hyde

Wydano na siedemdziesiątą rocznicę śmierci Poety
Wydawca dziękuje Muzeum Lubelskiemu oraz Muzeum Historii Miasta Lublina za udostępnienie tekstu poematu i materiałów graficznych
Opracowanie graficzne edycji: Tomasz Piotr Nowak
Skład i łamanie: Bernard Nowak
Wydrukowano 150 egzemplarzy każdej wersji w ozdobnym etui (zobacz niżej)

Po raz pierwszy „Poemat o mieście Lublinie” wydrukowano w 1959 roku w lubelskiej „Kamenie”. Jako książka ukazał się w Lublinie w roku 1964.

O Autorze:
Lublin, jego krajobraz i architektura to motywy stale przewijające się w twórczości Józefa Czechowicza, autora związanego rozlicznymi więzami z miastem urodzenia, młodości i pierwszych literackich wtajemniczeń. Poeta już za życia był otoczony legendą i uważany za niekwestionowanego przywódcę młodego pokolenia. Jego dorobek oceniano jako zjawisko wybitne. Czesław Miłosz zaliczał go do najważniejszych twórców okresu międzywojennego. Dzieło Czechowicza, należące dziś do klasyki literatury polskiej, wciąż wpływa na kolejne generacje twórców.
Józef Czechowicz urodził się 15 marca 1903 roku, jako najmłodsze z trojga dzieci Małgorzaty z Sułków i Pawła Czechowicza. Jego rodzice wywodzili się ze wsi, ojciec pracował jako woźny w banku. W roku 1913 rozpoczął naukę w szkole elementarnej, którą ukończył w 1917 r. Naukę kontynuował w Seminarium Nauczycielskim. Przez kilka miesięcy roku 1920 brał udział jako ochotnik w wojnie polsko-sowieckiej. Po powrocie z frontu pracował w szkole na kresach Rzeczypospolitej. W roku 1922 otrzymał pracę w szkole specjalnej w Lublinie, potem został jej kierownikiem.
Debiutował w miesięczniku „Reflektor”, publikując w roku 1923 prozę poetycką. W 1927 r. ukazał się tom poezji „Kamień”, bardzo dobrze przyjęty przez krytykę. Gdy w latach 1928-1929 studiował w Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, zaczął publikować w pismach stolicy. W 1930 r. wydał drugi tom – „dzień jak co dzień”. W tym samym roku wyjechał na stypendium do Francji. W roku 1932 ukazała się „ballada z tamtej strony”, w 1934 r. – „w błyskawicy” oraz wspólnie z Franciszką Arnsztajnową tom wierszy o Lublinie – „Stare kamienie”. W 1936 r. wydał tom „nic więcej”, w 1938 r. „Arkusz poetycki”, a w 1939 r. – tom „nuta człowiecza”.  W roku 1933 Józef Czechowicz przeniósł sie na stałe do Warszawy. Od 1938 roku do wybuchu wojny pracował w redakcji Polskiego Radia. W tych latach powstały sztuki teatralne, słuchowiska, większa część twórczości dla dzieci i wiele przekładów. Jako pierwszy tłumaczył na polski fragmenty „Ulissesa” Joyce’a, wiersze T. S. Eliota, przekładał też R. Kiplinga, W. Whitmana, A. Rimbauda, G. Apollinaire’a, J. Seiferta, A. Błoka, W. Blake’a i wielu innych. Wypowiadał się w eseistyce, artykułach publicystycznych, redagował dodatki literackie do pism lubelskich i warszawskich.

W 1934 roku powstał „Poemat o mieście Lublinie”. Znalazły się w nim wiersze połączone prozą poetycką oraz wzbogacone zaproponowanym przez poetę podkładem dźwiękowym. Tekst jako słuchowisko nadało Polskie Radio.
Po wybuchu wojny Józef Czechowicz wrócił do Lublina. Zginął 9 września 1939 roku podczas nalotu lotnictwa niemieckiego [na śródmieście].

Ewa Łoś *

*   kierownik Muzeum Literackiego im. Józefa Czechowicza w Lublinie (oddziału Muzeum Lubelskiego) w latach…

Józef Czechowicz: Poemat o mieście Lublinie (fragmenty)

Na wieży furgotał blaszany kogucik
na drugiej – zegar nucił.
Mur fal i chmur popękał
w złote okienka:
gwiazdy, lampy.

Lublin nad łąką przysiadł.
Sam był –
i cisza.

Dokoła
pagórów koła,
dymiąca czarnoziemu połać.

Mgły nad sadami czarnymi.
Znad łąki mgły.
Zamknęły się oczy ziemi
powiekami z mgły.

***

Wędrowcze, masz towarzysza. Księżyc w pełni, srebrny, daleki pójdzie odtąd za twoimi krokami. Powiedzie cię do miasta umarłych, gdzie twoi bliscy leżą pod głazami i darnią. Osrebrzy ci stare kamienice w rynku, widma ukaże w kościele na Zamku., wreszcie znowu cię w pola wywiedzie przez ulicę Szeroką, przez Kalinowszczyznę i Czwartek.

To jest księżyc, towarzysz. Niech sobie poeci mówią: tarcza, gołąb srebrny, korab nadziemski. Dla ciebie to jest po prostu księżyc. Może nawet księżyc z Twardowskim, może ze Świętym Jerzym. Bo przecież świecił taki sam nad ulicą, gdy matka opowiadała ośmioletniemu: Święty Jerzy tam ze smokiem walczy. Bo przecież to tu było w tym mieście, do którego wracasz, jak syn marnotrawny.

Wiatr, znowu wiatr się podrywa. Obaj, on i księżyc, ku cmentarzowi idą. Do ojców. A wiatr głosy jakieś przynosi od wieżyc miasta.

***

Zegary, twarze nocy niewesołe,
hasło podają: pół – noc, pół – noc…
Dołem
place konopne, lniane
ulice – długie mroku czółna,
lamp, łańcuchami spętane.

U krańca Lublina czworokąt czarny.
Szumem poemat wiatrów skanduje.
Klony, brzeziny, kasztany, tuje
obsiadły wyspę umarłych.

Aleje głuche mamrocą nocą, jak rynny.
Blask blady gwiazdy samotnej opiera się o cień,
o bluszcz, żałobny barwinek,
paprocie.

Krzyże z marmuru, anioły brązowe srogo
stanęły na piersiach trumien

Pieje kogut.

Napisy z bramy cmentarza w pamięci zakarbuj, zatnij:
„Oto teraz w prochu zasnę – z prochu wstanę w dzień ostatni”…

***

Kamienice, kamienice,
ściany ciemne, pochyłe.
Księżyc po stromym dachu toczy się, jest nisko.
Zaczekaj. Zaczekajmy chwilę –
jak perła
wypadnie w rynku miskę –
miska zabrzęknie.

W płowej nocy,
po kątach nisz głębokich
po bram futrynach i okien
załamany,
bez mocy,
cień fiołkowy uklęknie.

Gwiazdy żółte, które lipcowy żar ściął,
lecą – kurzawą – lecą,
firmament w złote smugi marszczą,
za Trybunałem
na ślepych szybach świecą
cichym wystrzałem.

Noc letnia czeka cierpliwie,
czy księżyc spłynie, zabrzęknie,
czy zejdzie ulicą Grodzką w dół.
On się srebrliwie rozpływa
w rosie porannej, zapachu ziół.
Jak pięknie!

***

Oto wiersz:
Niebo odmienia się, choć wieczór nie ścichł,
wiatr jeszcze szepce, nim uśnie.
Niebo fioletem szeleści.
Wiatr – już nie wiatr – uśmiech.

Z ulicy Dominikańskiej śpiew chóru,
dziewczęta chwalą Marię.
Z Archidiakońskiej do wtóru
samotnych skrzypiec arie.

Domów muzyczne milczenie
złączone z tęczy łukiem
na czoło kościoła promieniem
opada jak pukiel.

A teraz ktoś ciszę napiął,
bije w nią pięścią ze spiżu.
Dzwon wieczorny
mocą metalu kapiąc
zaczyna grać pod kościelnym krzyżem:

raz – i dwa – i trzy – – –

***

W kościoła oknie na płask
błysnął wodą stojącą księżyca blask.

W ciemnym wnętrzu jest smuga białawego szkliwa.
Nie wiadomo jak ta barwa się nazywa.
Chodzi, chodzi w ciemnościach
ruchomy światła korytarz,
jakby noc palcem srebrnym wodziła niebieska
po gotyckich łuków smukłości,
po freskach.

Dziecko tak palcem wodzi po książce, gdy czyta…

Tu skały malowane są tronem Dziewicy,
gdzie indziej zaś podwójny Chrystus ciemnolicy
w dwa kielichy odmierza wino.

Święci z pustelni, Mario surowa,
kwiaty kapiące z wnęk, odrzwi, nisz,
archaniele pancerzem jasny – o czym w promieniu śnisz?
Jakie apokalipsy śnią się smokom, orłom?

Żadna trąba nie woła.

Księżyc palce swe cofa w mroku kościoła.

Za szybą migoce Orion.

***

Chorągiewka na dachu śpiewa,
bladej gwiazdy wypełza pająk.
Latarnie w czarnych drzewach,
kołyszących się mrugają.

Ciepła woń płynie z piekarń,
a cisza z zamkniętych bram.
Gdyby pies na dalekim przedmieściu nie szczekał,
byłbyś – jak nigdy – sam.

Sam, może jeszcze rzeczułką,
której nie słychać,
choć w taką jasną noc z lazuru
i ona – niebios kochanka –
od zmierzchu aż do ranka
na pewno wzdycha
wśród murów…

***

Dobranoc miasto stare, dobranoc. Drogi białe wychodzą
stąd na północ, zwężają się ścieżyny, ścieżyny rozlewają
się w drobne strużki steczek. Wędrowiec jest już tylko
ciemnym punkcikiem na jednej z nich.
Zniknął za wzgórzem.
Dobranoc, miasto,
dobranoc…

 

 

Informacje dodatkowe

Rok wydania:

Autor

Opinie

Na razie nie ma opinii o produkcie.

Napisz pierwszą opinię o „Poemat o mieście Lublinie ebook”

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − 16 =