Pułkownik Kukliński

(1 opinia klienta)

Tytuł: „Pułkownik Kukliński.” Wywiady – opinie – dokumenty
Praca zbiorowa
Wydawnictwo Test, Lublin 1998
s. 306, ISBN: 83-7038-153-7

GUARANTEED SAFE CHECKOUT
  • Karta Visa
  • MasterCard
  • American Express
  • Karta Discover
  • PayPal
Rok wydania:

SKU: 83-7038-153-7 Kategoria: Tagi: , , GTIN: 9788370381537

Opis

wydawnictwo_test_logo_1Tytuł: „Pułkownik Kukliński.” Wywiady – opinie – dokumenty
Praca zbiorowa
Wydawnictwo Test, Lublin 1998

s. 306, ISBN: 83-7038-153-7

Doskonała książka przedstawiająca osobę jakże znanego i budzącego kontrowersje pułkownika Kuklińskiego. W książce tej Czytelnik znajdzie wiele ciekawych wypowiedzi ludzi nie tylko związanych z polityką, ale również znajomych Kuklińskiego.

WSPOMNIENIE o PŁK RYSZARDZIE KUKLIŃSKIM:

Moja rozmowa z pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim odbyła się w marcu 1998 r., w związku z opracowywaną w Wydawnictwie Test książką. Przygotowywałem ją z Jerzym Rudzkim – i właśnie z jego mieszkania dzwoniliśmy do USA.

i-pulkownik-kuklinski-wywiady-opinie-dokumenty-praca-zbiorowa-1Rozmowa koncentrowała się wokół spraw technicznych, związanych z pracami nad tytułem. Chodziło m.in. o fotografie na okładkę oraz o sprawy związane z przyjazdem płk Ryszarda Kuklińskiego do Lublina. Chcieliśmy bardzo, aby promocja książki odbyła się tutaj, nie tylko dlatego, że w Lublinie znajduje się wydawnictwo, ale także ze względu na to, że właśnie w naszym mieście rozpoczęło się to wszystko, co doprowadziło do przemian w Polsce. Nie zawsze uzmysławiamy sobie, że to Lublin jest kolebką Trzeciej Rzeczpospolitej. Owszem, tu zaczęła się tzw. Polska Lubelska czyli narzucony przez Manifest NKWD peerel, ale też tutaj ma swe początki Polska niepodległa. Nie myślę tylko o pierwszych w Polsce strajkach, o Lubelskim Lipcu, ale przede wszystkim o tym, co rozpoczęło się na KUL-u, wśród studentów – o pierwszym niezależnym, wychodzącym poza cenzurą periodyku „Spotkania”. Myślę także o pierwszym podziemnym powielaczu, na którym uczył się drukarskiego fachu dojeżdżający do Lublina Mirek Chojecki, późniejszy założyciel Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA. Wreszcie nie sposób nie pamiętać, że słowa „Nie lękajcie się”, które podniosły ten naród z kolan, padły z ust profesora KUL-u, wówczas kardynała Karola Wojtyły. To przecież KUL, jego studenci, a przede wszystkim profesorowie, zupełnie nie znani bohaterowie codziennego nauczania, zmienili ten kraj.

Dlatego uważaliśmy, że promocja książki mówiącej o jednej z najważniejszych osób, które przyczyniły się do obalenia peerelu, winna mieć miejsce w Lublinie. Oczywiście, miejscem mógł być tylko Lubelski Zamek. Omówiliśmy już wstępnie z dyrektorem Zygmuntem Nasalskim związane z uroczystością szczegóły. Potem stało się inaczej, ale początkowy zamiar był właśnie taki.

Tak jak wspomniałem, rozmowa miała w dużym stopniu charakter techniczny, jednak niektóre jej fragmenty dotyczyły – nie mogły nie dotykać – spraw ogólnych. W przytoczonych poniżej fragmentach prawie w całości omijam te pierwsze, cytując zaś w całości te, które mogą być interesujące dla wszystkich. Pułkownik dopytywał się o kształt książki, my pytaliśmy o zgodę na umieszczenie na okładce współczesnej fotografii. Kukliński nie był do końca przekonany, czy to w ogóle dobry pomysł.

Niżej publikujemy fragmenty tej rozmowy.
* * *

Płk Ryszard. Kukliński: (…) bardzo dziękuję, bardzo jestem ujęty tym, że pytacie mnie o zdanie, ale wydaje mi się, że ta decyzja musi należeć do państwa. Ja jestem zdania, że – ponieważ sprawa dotyczy przeszłości, a więc okresu, kiedy byłem tym mundurowym pułkownikiem, a teraz jestem starym dziadkiem… Dziś ja jestem zupełnie inny człowiek. A poza tym jest to dyskusja o naszej przeszłości, o drodze, jaką ja obrałem. Jedni się wypowiadają za, drudzy przeciw… To dotyczy oceny mnie jako oficera Ludowego Wojska Polskiego i pułkownika, więc jestem zdania, chociażby ze względów merytorycznych – niezależnie od efektów graficznych czy jakichś komercyjnych – że może lepiej, ażeby było jedno z tych zdjęć ich wojskowych. Ale decyzja należy do Państwa.

Bernard Nowak: Panie pułkowniku, przyznam się, że nam najbardziej odpowiadała by wersja, w której na pierwszej stronie okładki jest nieduże zdjęcie współczesne, a na skrzydełku, zaraz z boku, byłoby to zdjęcie z tamtych czasów.

RK: Wie pan, to jest traktat o przeszłości. O tym, jak ludzie oceniają czy też jak widzą tę drogę, która ja wybrałem – drogę kraju do niepodległości. Wówczas byłem oficerem LWP… No i dać na okładkę starego, zmurszałego faceta, to chyba…. jakoś i odciągnie wam nabywców od tej książki.

BN: Obawiamy się, że odwrotnie, panie pułkowniku… Że tamte zdjęcia są już tak znane, że nie będzie elementu pewnej nowości, tak to określmy.

RK: Hm… Tak. Może i ma pan rację. Ale to jest sprawa pierwsza. Jest jeszcze sprawa mojego przyjazdu do Lublina. Jestem ujęty zaproszeniem mnie na promocję tej książki, ale niestety, choćby nawet ze względów technicznych, nie będę mógł wziąć w tym udziału. Do kraju wybieram się w końcu kwietnia, Ten program jest bardzo napięty, a przedtem… Kiedy państwo to planujecie?

BN: W czasie pańskiego pobytu. My się oczywiście absolutnie dostosujemy do harmonogramu Pańskiej wizyty.

RK: Tak, dziękuję, ale będzie mi ciężko… No dobrze, powiem panu szczerze: do tej pory ja nie zabierałem głosu w swojej sprawie, również nigdy nie ubiegałem się o rehabilitację. Nie dlatego, że jestem zarozumiały, ale uważam że po prostu ocena mojego czynu nie należy do mnie. Ja mogę mówić o tym, co zrobiłem i czego nie zrobiłem. Ocena mojego czynu należy do społeczeństwa, któremu w taki sposób starałem się służyć. I teraz, widzi pan, każde moje wystąpienie… Obawiam się, żeby znów nie zaczęła się dyskusja „bohater czy zdrajca”. Bo tamtej książki, tak stawiającej sprawę, mam dosyć. Książki wydanej przez „Rzeczpospolitą”. Tą dyskusją trochę już jestem zmęczony i mi to nie odpowiada. A z kolei zabrać mam głos, usiłować promować własną przeszłość… Po prostu ja się do tego nie nadaję. Ja po pierwsze nie jestem złotoustym, a po drugie trzymam się tego, że raczej wypowiadam się, chętnie zabieram głos i dyskutuję o problemach, natomiast nie mogę, nie widzę – nie to, że jestem przesadnie skromny – ale nie widzę potrzeby dyskutowania o Kuklińskim. To by jakoś kolidowało z linią, której ja chciałbym się trzymać.
Ale jeżeli będzie poważna dyskusja, rozmowa o problemach, to jakieś wtedy miejsce znajdzie się chyba i dla mnie. I chyba sprawiedliwe miejsce znajdzie się także dla tych, którzy byli po tej drugiej stronie barykady… Ale tej dyskusji do tej pory nie ma. No, może teraz jakoś się tam troszkę ruszyło…

BN: Panie pułkowniku, jeśli chodzi o sprawę tego osławionego dylematu „bohater czy zdrajca”, to my się od tego w naszej książce też odcinamy. Więcej. Pokazujemy, że jest to właściwie manipulowanie całą sytuacją. Że to jest odciągnięcie od meritum. Także na ewentualnym spotkaniu promocyjnym tego typu dyskusja nie miałaby na pewno miejsca.

RK: Ja wiem, ale sama książka… Jest to dwugłos, o ile się orientuję. Bo zamieszczacie panowie także te absurdalne wypowiedzi moich przeciwników, którzy są w mojej ocenie autentycznymi zdrajcami kraju. Ale rozumiem, że udzielacie im głosu, żeby zaakcentować czy też dać odbicie, realne odbicie tej społecznej dyskusji. Więc rozumiem, że musieliście przecież dać takiego bałwana i zdrajcę, jakim jest Szklarski czy Jaruzelski. Czy Kiszczak… Zostawmy to jednak. Zna pan moja opinię, jak będę w kraju, możemy do tego wrócić. Dobrze?
Gdy opuściłem kraj, pozbawiłem się możliwości wpływania na losy w jego wnętrzu – i właściwie nie zabieram głosu, z wyjątkiem jednego dłuższego wywiadu z panią Martą Miklaszewską w „Tygodniku Solidarność” – dlatego, że tam właśnie dyskutowaliśmy o merytorycznych problemach. Pani Miklaszewska była tak uprzejma i miała tak silne wyczucie tej specjalnej sytuacji, że pociągnęła mnie w te obszary, w których czuję się bardzo swobodny i mogę o nich dyskutować. Oczywiście, później musiałem odpowiedzieć na pytania, czy byłem strasznie bogaty czy strasznie biedny… ale to już tak wyszło…

BN: Panie pułkowniku, chciałbym raz jeszcze podkreślić, ze ona nie będzie dotyczyła tego osławionego problemu. Będzie naprawdę merytoryczna. Na tyle merytoryczna, na ile z daleka można tę sprawę dobrze ująć.

RK: Dobrze, cieszę się. Wie pan, ja poddaję się zupełnie ocenie społecznej i nie mam najmniejszych powodów do jakichkolwiek pretensji czy czegokolwiek w tym rodzaju. Bo jak rozumiecie państwo, to nie jest przecież książka moja… Moja być może ukaże się za dziesięć, może piętnaście lat. Być może jak już mnie nie będzie…

BN: Mam nadzieje, panie pułkowniku, że pan będzie – i że będziemy jej wydawcami!… Serdecznie dziękuję za rozmowę.

RK: Ja również serdecznie dziękuję Proszę nie odczuć tego osobiście, bo mimo mojego pewnego podekscytowania, które być może odbiera pan w czasie rozmowy, jestem wam jak najbardziej życzliwy. Zróbcie z tego, co uważacie – tak, aby było jak najlepiej, zgodnie z waszym sumieniem i odczuciem.

BN: Panie pułkowniku, bardzo się postaramy. I jeszcze raz serdecznie zapraszamy pana do Lublina.

RK: Dziękuję bardzo. Do widzenia…

Niżej – ten wywiad na łamach Kuriera Lubelskiego, 13 lutego 2004 r. (fot. PAP)

kuklinski_kurier

 

ZMARŁ PŁK RYSZARD KUKLIŃSKI

Nie miałem okazji poznać pułkownika osobiście, ale gdy przygotowywałem o nim książkę [wydaną w 1998 roku], wtedy rozmawiałem ponad pól godziny przez telefon. Rozmowę tę, za zgodą pana pułkownika, nagrywałem. Numer telefonu otrzymałem od prof. Zbigniewa Brzezińskiego, do którego skierował mnie wówczas Jan Nowak-Jeziorański. Telefon do Kuriera z Warszawy otrzymałem z kolei od Mirka Chojeckiego, który jest z nim blisko spokrewniony. Piszę o tym, by uzmysłowić trudności w dotarciu do głównego bohatera książki – który, o ile wiem, przez cały czas i chyba do ostatnich dni mieszkał na terenie dużej bazy wojskowej, chroniony przez Amerykanów w najlepszy sposób. Gdy potem wysłałem na ten adres książkę, przesyłka szła półtora miesiąca. Musiała być prześwietlona przez wszystkie możliwe służby, gwarantujące pułkownikowi maksymalne bezpieczeństwo. Amerykanie dbali o pułkownika, który – jak pisał o tym ówczesny dyrektor CIA Willam Casey – „jak nikt w świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził bardziej komunizmowi”.

Ale wymieniam te nazwiska jeszcze z dwóch innych powodów. Są to nazwiska patriotycznie i niepodległościowo nastawionych rodów, które oddały Polsce niejedno życie.

Pułkownik Kukliński pochodził z jednego z takich rodów. Jego ojciec zginął w Oświęcimiu, brat ojca był w AK. On sam zapłacił za swa postawę i wybór życiem dwóch synów i własnym, nielekkim losem. A przecież mógł tego wszystkiego nie robić. Mógł robić karierę w LWP i PRL, a teraz być np. prezesem banku czy innej agencji. Wybrał inaczej. Wybrał niełatwą – tak, jak Nowak Jeziorański i swego czasu Mirek Chojecki – emigrację. Wybrał karę śmierci i nie dla wszystkich w tym zbłąkanym narodzie jasną postawę.

Ale byli tacy, którzy to doskonale zrozumieli. Najlepiej pojął jego decyzję gen. W. Jaruzelski, będący kimś na kształt alter ego czy cienia pułkownika. Będący kimś w rodzaju jego brata, takiego, jak para Kain i Abel czy Jezus i Judasz. Trudno nie przyznać mu racji, gdy mówi: „Jeśli przywróci się cześć, honor i niewinność Kuklińskiego, to znaczy, że to my nie mamy czci i honoru – i że to my jesteśmy winni”. Dokładnie tak. Są sytuacje, gdy trzeba mówić jak kołatka Herberta czy norwidowskie „Tak – tak, nie – nie”. Pułkownik Kukliński miał siłę i odwagę takiego wyboru dokonać.

Bernard Nowak dla „Kuriera Lubelskiego”, w lutym 2004 r.

Informacje dodatkowe

Rok wydania:

1 opinia dla Pułkownik Kukliński

  1. Marek

    Bardzo ciekawy dokument historyczny, Polecam książkę!

Dodaj opinię

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

8 − 5 =