„Spacerniak”. Wspomnienia wydawcy z Lublina
Audycja w Polskim Radio Dwójka o książce „Spacerniak” – Wacław Holewiński rozmawia z Bernardem Nowakiem (19.03.2018 18:30):
– Z przekorą i dystansem podchodzę do nazywania Lublina miastem magicznym i pępkiem świata – mówił w Dwójce pisarz Bernard Nowak, który w swojej nowej książce przywołuje anegdoty ze swojego życia z Kozim Grodem w tle.
Gość audycji „O wszystkim z kulturą” opowiadał, że do Lublina po raz pierwszy trafił w 1969 roku ze strachu przed wojskiem. Wybawieniem od przymusowej służby okazały się studia polonistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. – Gdy tam jechałem na egzaminy, myślałem, że to jakaś mała przykościelna uczelnia. Zdziwiłem się i nieco przestraszyłem, gdy się okazało, że jest tam 3,7 kandydata na jedno miejsce – wspominał pisarz.
Na początku lat 80. Bernard Nowak zaangażował się, jako drukarz, w podziemną działalność wydawniczą. Pisarz wspominał, że pracę maszyn drukarskich zwykle zagłuszano głośną muzyką. – Pamiętam, jak drukowaliśmy na jakiejś stancji dwa dni po śmierci Breżniewa. Przekornie puszczaliśmy głośno marsze żałobne, aż w końcu student, który mieszkał za ścianą powiedział, że ma już tego dość i żebyśmy drukowali sobie, co tylko chcemy, bylebyśmy wyłączyli te marsze. Zmieniliśmy więc muzykę na Led Zeppelin.
W audycji Bernard Nowak opowiadał o swoich największych wydawniczych wpadkach, przywołał ciekawą anegdotę związaną z przyznaniem Ricie Gombrowicz honorowego obywatelstwa Lublina, w końcu wspomniał, jak wyrównał rachunki z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim.
Transkrypcja audycji:
Wacław Holewiński
Dzień dobry Państwu dzisiejszym moim, ale i Państwa gościem jest Bernard Nowak, pisarz, wydawca, człowiek, przez wiele lat związany z podziemiem wydawniczym, ale pretekstem jest bernardzie, twoja nowa książka. Zatytułowana Spacerniak i Spacerniak, co napisałem w swojej recenzji, cytując Słownik języka polskiego, to dziedziniec więzienny przeznaczony. Do spacerów więźniów, ale ty przecież nie piszesz w swojej książce o więzieniu.
Bernard Nowak
Nie. Piszę o Lublinie i o spacerach, które swego czasu odbyłem, że się tak brzydko wyrażę po Lublinie razem z dziennikarką ówczesną szefową Gazety w Lublinie panią Małgorzatą Bielską-Hołda. I te spacery były pokłosiem poniekąd naszych rozmów, a wcześniej jeszcze faktu wydania Przewodnika Lublin po prostu redakcja uznała, że będzie ciekawie w różne miejsca razem zajść i tak właściwie powstała ta książka, bo pisałem takie małe komentarze, komentarzyki, fragmenty, które się w gazecie przy okazji tych spacerów ukazywały. Później to obrosło troszeczkę różnymi innymi drobiazgami i po uzupełnieniu weszło w skład tej właśnie książki. Bo spacerniak tytuł jest podwójnie mylący, że rzecz nie tylko, że nie dotyczy więzienia, ale że obejmuje całą książkę. A książka składa się z kilku części i spacerniak po Lublinie. Łażenie to jest to jedno.
Wacław Holewiński
No więc właśnie chciałem Cię zapytać o to, jak żeś zbudował tę książkę? bo ona jest złożona z 4 części i co więcej, one są czasami komplementarne wobec siebie. Dlatego, że pierwsza część bodaj 136 stron. To są bardzo krótkie teksty, ale jednak oparte na zdarzeniach, które miały miejsce, ale jednak przerobione na prozę, a później czasami w 2 czy w 3 części opowiadasz to samo zdarzenie, kiedy je relacjonujesz w wywiadzie, kiedy rozmawia ktoś z tobą? I czasami, choć to są podobne zdarzenia, to nie muszą być identyczne.
Bernard Nowak
No tak trochę tak właśnie jak na spacerze, że wracamy w te same miejsca, wracamy do nich czy w nie od innej strony, więc coś takiego w tym jest rzeczywiście. Niemniej to co całość spaja to jest miasto, czyli Lublin, w którym ja dawno temu wylądowałem. Przyjechałem na studia.
Wacław Holewiński
I to był rok?
Bernard Nowak
Rok to był rok 1969, gdzie po roku przerwy po liceum ogólnokształcącym. I po mojej pracy rzeczywistej…
Wacław Holewiński
Znam cię długo i nie mogłem w to uwierzyć.
Bernard Nowak
Co prawda w mieszalni pasz w PGR Łagiewniki w poznańskim, gdzie byłem kierownikiem mieszalni pasz przyjechałem, zdałem na studia i zostałem od tego czasu właściwie prawie, że na stałe w Lublinie.
Wacław Holewiński
Bo ty jesteś cudzysłów, „poznańska pyra”?
Bernard Nowak
Tak, ale cudzysłów właśnie moja rodzina ze strony ojca, tak matka wywodzi się z Mazowsza. A rodzina w ogóle osiadła na tak zwanych ziemiach odzyskanych. Myśmy mieszkali w Malborku jakiś czas.
Wacław Holewiński
Przeniosłeś się do Lublina i czytając twoją książkę, mam mieszane wrażenia. Jeżeli chodzi o twój stosunek do tego miasta, to nie jest proszę. Niech mieszkańcy Lublina nam wybaczą, to nie jest taki mieszkaniec, który by chwalił swoje miasto nieustająco. widzisz Lublina wiele wad, tak?
Bernard Nowak
To masz źródło właściwie w 2 albo w kilku w kilku rzecz. Pierwszą to jest to, że moja rodzina to jest w ogóle rodzina nomadów. Mogę powiedzieć, zmienialiśmy kilkakrotnie miejsce zamieszkania i nigdzie poza Smolicami Poznańskimi nic jakoś nie zakorzeni liśmy się dłużej. To nie było sztuczne poszukiwanie czegoś, tylko po prostu tak się toczyły losy. W związku z tym wszystkie te miejsca, jakby nauczyły mnie dystansu wobec miejsc i ludzi, wśród których się przebywa. Zawsze myślałem zresztą, że to w dzieciństwie szczególnie myślałem, że taki los przypada wszystkim i i że wszyscy tak podróżują trochę jak bohaterowie, na przykład Steinbacha, prawda czy też u Caldwella, czy on amerykańskich w ogóle prawda? A potem się okazało, że wielu jest zasiedziałych z dziada pradziada i chwalą się tym tak, to jest jedno jakby. A drugie to troszeczkę mnie no irytuje to za dużo powiedziane ale niepokoi taki zawsze kult swojego miasta, a w przypadku Lublina nazywanie jego miastem magicznym, pępkiem świata, Centrum Świata i trochę i trochę jakby przez przekory też tak to miasto opisuję. Ale też tak to widzę, bo tak jak wspomniałem, jest to trochę w mojej naturze zachować dystans i patrzeć raczej z zewnątrz i jak się da to się troszkę pośmiać, a jak się nie da to ironicznie.
Wacław Holewiński
Przyjechałeś na studia na KUL-u i nie, nie bardzo miałeś wyobrażenie o tej uczelni, jak sam piszesz, sądziłeś, że to taka parafialna uczelnia, gdzie będzie ci po prostu łatwo się dostać i obronisz się w ten sposób przed wojskiem? A rzeczywistość okazała się jednak trochę inna.
Bernard Nowak
Tak, rzeczywistość okazała się zupełnie inna. W ogóle o KULU w poznańskim, a w moim Krotoszynie nikt mi nigdy nie mówił. Nie wiem, czy wiedziano czy nie, a z ta osoba, która mi podpowiedziała, myślę, że to był pan Niedbała. To był Pan, który pracował w Instytucie Naukowym w Smolicach i chyba on powiedział, że jest taka uczelnia. Musiał to skądś wiedzieć. A ja, gdy jechałem, to oczywiście jechałem z przekonaniem, szczególnie po tych Łagiewnikach czy z lęku. Najpierw, że dostany, że zaraz pójdę do wojska, więc wybrałem się na uczelnię, która w moim przekonaniu była uczelnią przykościelną, parafialną. Bardzo się zdziwiłem, gdy okazało się, że jest 3,7 na 1 miejsce i wtedy już wiedziałem właściwie, że jest już po wszystkim, że czeka mnie wojsko i poszedłem na egzamin zupełnie na luzie. Już z takim wisielczym humorem, że wiadomo, jak to się skończy, że na jesień już będę maszerował.
Wacław Holewiński
Widocznie egzaminatorzy byli przewidujący uznali, że będą mogli po wielu latach wpisać, że na tej uczelni studiował świetny Pisarz, Bernard Nowak. Bernardzie zacząłeś studiować na Wydziale Polonistyki i spotkałeś tam niezwykle ciekawych ludzi, co częściowo opisujesz w swojej książce. To są zresztą takie piękne obrazki, często z życia studenckiego, na przykład posiłek w barze mlecznym i niezapłacony. Niezapłacony rachunek.
Bernard Nowak
Niezapłacona stancja też nie musiałem wyskoczyć z pierwszego piętra. Na szczęście w ogródek.
Wacław Holewiński
No tak, ale to są to są takie rzeczy. Czy rzeczy powiedziałbym troszkę rozrywkowe, radosne, ale w tych twoich tekstach jest też bardzo dużo powagi. Bo opisujesz tutaj też czas? Początku lat osiemdziesiątych. Stan wojenny ty żeś wówczas już był związany, jakoś tam z solidarnością, prawda?
Bernard Nowak
Lekko dosyć, ponieważ mm do wszystkich takich rzeczy masowych i patriotyczno bogoojczyźnianych mam spory dystans, wyniesiony myślę po pierwsze z domu po 2 z lektur i tutaj chyba główny autor to jest Gombrowicz, który wątpił w takie masowe różne rzeczy zawsze i mówiąc, że jeśli cośkolwiek na tym świecie możemy zmienić i pokonać złoto w samych sobie, więc dlatego nigdy właściwie, gdy wciągano mnie także do chociażby spotkań lubelskich. Janusz Krupski czy Bogdan Borusiewicz. Jak podchodzi do mnie na dziedzińce KUL-u, to ja się śmiałem. Uważałem, że to jest niepoważne i że to w ogóle. Nie nawet nie to, że nie ma, nie ma szans na wygraną, ale że jakby duchowo, intelektualnie jest to niewłaściwa droga.
Wacław Holewiński
Ale to oni mieli rację.
Bernard Nowak
w pewnym sensie tak w pewnym sensie tak jeśli chodzi o skuteczność. A poza tym w tym momencie się też do tego jakoś przyłączyłem. Właściwie dopiero od strajku w Świdniku, bo przez cały 81 rok byłem w Niemczech, wróciłem. Pod koniec roku pracowałem przez 13 dni w zarządzie regionu. A potem pojechałem na Strajk do Świdnika i tam właściwie po 13 grudnia tak i to właściwie pierwszy raz poczułem się częścią tego. W tej zbiorowości będzie narożnej czy tej wspólnoty, jaką się tam bardzo wtedy na strajku odczuwało.
Wacław Holewiński
Z późniejszą żoną Jacka Kuronia żeście dosyć szybko zaczęli wydawać biuletyn, ale z numerem 2 pierwszy numer się ukazał.
Bernard Nowak
To był pomysł dany wtedy Winiarski, potem Kuronia owej, która twierdziła, że. Wszyscy konspiratorzy, a anarchiści przede wszystkim, gdy wydawali gazetkę podziemną, to zawsze od numeru 2 po to, aby ochrana miała co robić po prostu intensywnie szukali numeru pierwszego, dlatego to się zaczęło od dwójki. I zaczęło się. Rzeczywiście u mnie w domu, co też było takim dla mnie. No wskoczeniem na głęboką wodę, ale było dla mnie czymś naturalnym po Świdniku po tym co ja tam widziałem po tych kontaktach z robotnikami.
Wacław Holewiński
Ale potem też po ścieżce zdrowia, którą wreszcie przy wychodzeniu z tego strajku przeżyli.
Bernard Nowak
Ale też tak, tak, ale no jakoś to wytrzymałem, więc po tym wszystkim było czymś naturalnym, że wszedłem w te sprawy podziemia, zaczynając od spraw drukarskich, bo na nie było największe zapotrzebowanie w tym momencie i to.
Wacław Holewiński
Ale zapytam cię troszkę ironicznie umiałeś drukować, czy musiałeś się tego nauczyć?
Bernard Nowak
Musiałem się tego nauczyć i ale Dana umiała, Dana umiała, myśmy to u mnie w mieszkaniu robili w czasie, gdy moja ówczesna żona była na czatach, czyli zamiatała ulice i właściwie nigdy ulica nie była tak dobrze chodnik zamieciony jak wtedy, bo to trwało chyba 3 godziny. Zajmowaliśmy, dali jej znać, że może już przyjść do domu.
Wacław Holewiński
Drukowaliście w wielu miejscach na jakiejś stancji opisujesz w którymś z tych opowiadań? Młodego chłopca, który mieszkał gdzieś za ścianą. I który przychodził do Was, czy przyszedł do was i powiedział, że w gruncie rzeczy jego nie obchodzi, co drukujecie, ale…
Bernard Nowak
Ale to było w dniu albo w 2 dni po śmierci towarzysza Breżniewa myśmy zawsze musieli zagłuszać. Gospodarz zagłuszał pracę maszyny, puszczając muzykę i tego dnia z taką złośliwą satysfakcją puszczał, że marsze żałobne Chłopak mieszkający na stancji, przed którym to Wszystko śmy bardzo ukrywali. Gdy spotkał się z gospodarzem na korytarzu, poprosił, żeby zmienić muzykę, że możemy drukować, co chcemy, ale. Już żebyśmy z tymi marszami skończyli, no i wtedy.
Wacław Holewiński
Były nie do wytrzymania.
Bernard Nowak
A potem poszły Zeppeliny.
Wacław Holewiński
Bernardzie ty opowiadasz też w tej książce o druku książek nie tylko biuletynów, ale o druku książek, ponieważ sam się tym zajmowałem w podziemiu na większą skalę. Twoje opowiadanie o tym jest jak o takiej marginesie w waszej działalności. Ale czasami, żeście mieli fajne pomysły, na przykład to, że rannym pociągiem przyjeżdżały składki z Wrocławia.
Bernard Nowak
To nie był mój pomysł, tylko Krzysia Wasilewskiego, który jest geniuszem. Jeśli chodzi o sprawy organizacyjne i takie właśnie pomysły, on przecież pięknie wydawał te książki właśnie dzięki temu, że rzeczy były drukowane we Wrocławiu i.
Wacław Holewiński
W drukarni państwowej.
Bernard Nowak
W drukarni państwowej i przyjeżdżały do Lublina paczkami koleją. Myśmy te paczki po prostu z dworca odbierali i.
Wacław Holewiński
Z maluchem nigdy wam się nie rozkraczył.
Bernard Nowak
Mm nie, nie, Krzyś też miał tutaj złotą rączkę i świetnie sobie z tym radził i wtedy organizowało się bardzo szybko grupę 5 7 osób. Które z tych leg składały książki i w ciągu 2 3 dni nie było śladu po książka była wydrukowana, złożona zszyta i rozwieziona. To było perfekt, jeśli chodzi o sprawy organizacyjne.
Wacław Holewiński
Muszę powiedzieć, że kiedy czytałem o tych waszych książkach, zdziwiłem się dlatego, że z ramienia tak zwanego konsorcjum wydawnictw niezależnych. To ja odpowiadałem za Lublin i ja. Miałem kontakt z wydawnictwami lubelskimi, ale z tobą nie miałem kontaktu.
Bernard Nowak
Z dwóch powodów pierwszy to taki, że jeśli chodzi o wolną spółkę wydawniczą Komitywa, którą właśnie wymyślił Krzyś Wasilewski z jolą ze swoją żoną. Oni byli zupełnie na marginesie na obrzeżach nie kontaktowali się z właściwie z wydawniczymi i swój pomysł. Właśnie ten wrocławski. Prawda na wydawanie. A drugie ja byłem drukarzem w regionie i nie byłem od kontaktów. Z oczywiście rozwoził em książki. Tak idę dalej, ale nie kontaktowałem się z nikim. Na przykład z Warszawy, dopiero później, później z Jackiem Krawczykiem, ale to już były późniejsze. To był chyba 87 gdzieś tak rok, chyba wtedy dopiero.
Wacław Holewiński
Bernardy Twoja książka składa się z 4 części. Może po kolei.
Bernard Nowak
Oczywiście pan do mnie z Jackiem krawczykiem, z Markiem Krawczykiem, tak świętej pamięci brat, że był w tym czasie.
Wacław Holewiński
Druga część Twojej książki to są pisane na zamówienie, relacje.
Bernard Nowak
Może na zamówienie nie do końca, ponieważ to było tak, że skonfrontował się. Skontaktowała się ze mną osoba, która pisała pracę magisterską na temat działalności podziemnej w Lublinie Ewa Peciak, a potem skontaktował się ze mną człowiek z teatru NN, gdzie też zbiera się tak zwaną historię, mówioną. No i dla tych dwojga osób ja o tych rzeczach po prostu opowiadałem, a potem oni to spisali i im mi w takiej formie też przekazali. Uznałem, że skoro tutaj mówimy w całej książce o Lublinie, to niech będzie to też dodane do.
Wacław Holewiński
Bernardzie i w tej drugiej części pomieściłeś dla mnie historię fascynującą, historię jednej fotografii. Ja bym bardzo chciał, żebyś naszym słuchaczom opowiedział o tym, bo to jest. To jest fotografia, którą bardzo wiele osób zna. A bardzo niewiele osób wie, że opis tej fotografii jest kompletnie nieprawdziwy, fałszywy.
Bernard Nowak
Tak to jest tekst, który ukazał się zresztą już jakiś czas temu w Rzeczpospolitej. Jeszcze za czasów Macieja Łukasiewicza. Chodzi o fotografię, którą ja, no tak jak mówisz, wiele osób ją doskonale zna. 2 młodych chłopaków stojących przed drzwiami jakiegoś budynku z podpisem, że to są młodzi funkcjonariusze M.O. pilnujący posterunku w Lublinie.
Czytaj więcej==> Historia jednej fotografii
Wacław Holewiński
I że to jest na dodatek, w momencie, kiedy powstawała Milicja Obywatelska. To są pierwsze dni po tak zwanym wyzwoleniu, prawda?
Bernard Nowak
I to i to rzeczywiście była? Milicja tylko, że to była Milicja powołana przez wojewodę Lubelskiego, czyli Władysława Cholewę, przedstawiciela rządu RP na emigracji i to zdjęcie tych 2 chłopaków zostało użyte jako zdjęcie przedstawiające nowe władze, czyli lubelskie tak zwane rząd lubelski. Jedni mówią PKWN inni mówią NKWD i używane no właśnie jako dowód świetnej organizacji, którą od razu wprowadziły nowe władze.
Wacław Holewiński
Tak ale ja bym chciał, żebyś mi opowiedział historię waszego, bo to nie, nie ty sam śledztwa, które doprowadziło do odkrycia, że jest inaczej niż sądzono.
Bernard Nowak
No tak, ale to absolutny przypadek. Ja zobaczyłem to zdjęcie w albumie, który się chyba nazywa 2-toomowy 20 lat PRL-u. I uderzyła mnie właściwie tam jedna rzecz, że jeden z tych chłopaków ma na przy pasie ma różaniec biały, więc zdawało mi się, że to nie może być ktoś, kto był związany z PKWN, też wydawało mi się, że ich strój ubiór w ogóle jakby sposób bycia też nie pasowały do tego, co ja widziałem i wiedziałem już o rządzie Lubelskim i od tego się właściwie zaczęło całe śledztwo. No historia dosyć długa i zawiła. Myślę, że czytelnik dotrze do niej. Mam nadzieję i będzie mógł sam odtworzyć. Powiem tylko tyle, że okazało się, że jedna z tych osób ciągle żyje i była makowcem. Uciekała z konwoju, uciekała na ziemię odzyskane wróciła do Lublina i gdy ja tę rzecz pisałem i starałem się rozwikłać, to już nie żyła. Nie żyła chyba rok. Ale spotkałem się z żoną pana Gency i z nią rozmawiałem. Była bardzo zadowolona, że ktoś sięgnął po tę sprawę i on stara się odkłamać.
Wacław Holewiński
No tak to jest historia zupełnie niezwykła, zwłaszcza że ona trwała przez jakiś czas i co rusz? Nowe szczegóły i nabierała, że tak powiem wymiarów coraz większych, piętrowych.
Bernard Nowak
Wiesz co, to mi przypominało już przypominało trochę takie rozwiązanie jak pamiętamy stosowane. Bo powieści nową małą, czyli takie poszukiwania przez mapę przez zdjęcia przez opis fabuły, prawda? I tu jakby nic o tym też zasmakowało, że to coś takiego się dzieje, a to nie była fikcja, to nie było obejrzyj je i ni tam tylko to była naprawdę realna historia Polski. To mi pokazało zresztą jak mnie, który tu też jest to ważne. Przyjechałem w te strony, mówię na wschód Polski przypadkowo i którym przyjechałem z poznańskiego, gdzie nie ma się takiego, wtedy się nie miało uwrażliwienia na historię i na losy Polaków na stopień komplikacji uwikłania et cetera et cetera. Więc to było dla mnie naprawdę mocnym przeżyciem, że mogę sam osobiście nitka po nitce, pewne rzeczy rozwikływać.
Wacław Holewiński
Bernardzie Ty w kolejnych częściach swojej książki. Drobiazgach i okruchach i w rozmowach i wywiadach, opowiadasz też o swojej późniejszej działalności jako wydawcy. Również wydawcy Rosjan. Jaki jest twój dzisiaj stosunek do Literatury rosyjskiej do tych świadectw, które no sam wydajesz?
Bernard Nowak
Tak sprawa jest oczywiście jak to z Rosjanami dość skomplikowana, jeśli chodzi o Rosję oficjalną, tę państwową o reżim, powiedzmy, reżim Putina, ale i wcześniejsze wersy czy warianty, które zawsze jednak miały wspólny korzeń taki. Rosyjski to absolutnie negatywne i do tego stopnia, że naprawdę muszę się nieraz hamować. Czuję, że wytworzyła się we mnie przez te lata. Pewna antyrosyjskość i jak słyszę rosyjski, jak nawet widzę tańczących na lodzie Rosjan. To mam do nich negatywny stosunek. Muszę.
Wacław Holewiński
Ale nie wyłączasz telewizora?
Bernard Nowak
Nie, nie wyłączam, ale muszę sam z tym walczyć, bo przecież doskonale wiem, że literatura na świecie światowa to jest przede wszystkim w dużym stopniu literatura rosyjska i dla mnie nie ma pisarza nad Szałamowa, Babla, Czechowa, Gogola, prawda
Wacław Holewiński
Dostojewski nie?
Bernard Nowak
Dostojewski nie. Zawsze coś mnie w nim niepokoiło i usie uświadomił mi, o co chodzi uświadomi Konrad, który powiedział, że Dostojewski jest pozbawiony kategorii honoru. I pomyślałem sobie, cholera, chyba trafił więc ten Dostojewski mnie trochę niepokoi, bo tam to, co jest u Dostojewskiego złe, to to, że można iść w człowieka i taplać się w jego brudach smrodzie nikczemności i tak dalej i tak dalej i Dostojewski idzie w to bez zatrzymania.
Wacław Holewiński
Wiem, ale zobacz, że ty w gruncie rzeczy klasyków rosyjskich nie wspominasz tylko Pisarzy czasów stalinowskich. Oni to oni są ci bliżsi, prawda?
Bernard Nowak
Tak, bardzo bliskim jest Płatonow. Na przykład prawda? Bardzo lubię Okudżana, ale i różne inne rzeczy. Także w ogóle na czasach studiów na KUL-u miałem szczęście spotkać kolegę, który był zafascynowany Rosją, także tę Rosją po rewolucyjną i całą literaturą rosyjską, która i też tą radziecką, która jak wiemy w dużym stopniu powstawała przeciw systemowi, przeciw reżimowi, przeciw rządowi, płacili za to potworną cenę wielokrotnie wyższą niż pisarze, intelektualiści polscy, którzy w ogóle śmiesznie wyglądają z tymi swoimi cierpieniami na tle Rosji, gdzie się działy rzeczy naprawdę straszne, więc może dlatego, że ta literatura rosyjska tak mnie też przyciągała i ta Radziecka, że, że ona właściwie pokazywała nam drogę i sposób, jaki należy sobie radzić z reżimem? Myśmy to mieli Wszystko tutaj takie, no mówię letnie. Prawda? W ciepełko i tak dalej i tak dalej mimo Wszystko było, a u nich to było bezwzględne. I tu wracając do motywu Rosji i Rosjan. Otóż, gdy jadę do Rosji i spotykam Rosjan, to to znów się nawracam na Rosję, ale na tę codzienną na tych ludzi, których się tam spotyka, nigdy na ten reżim, który uważam, jest nieludzki, nihilistyczny i to, co Turgieniew on się bawił w nihilizm, ale to była po prostu zabawa. W porównaniu z tym, co po nim przyszło.
Wacław Holewiński
Jako wydawca, czasami się, czasami miałeś, czasami zabrakło ci szczęścia. Opisujesz historię w której mogłeś zostać pierwszym krajowym wydawcą „Bez ostatniego rozdziału” Andersa.
Bernard Nowak
Zostałem. Nie zostałem wydawcą Sołżenicyna „Archipelag gułag”, ponieważ właśnie Krzyś Wasilewski z Jolą jechali do Francji, gdzie ze sobą mieli list do przedstawiciela Sołżenicyna na Europę, jeszcze wtedy Sołżenicyn był na emigracji.
I niestety mieli wypadek. I nie dojechali. Ten list, zresztą do dzisiaj mam, w tym czasie ktoś inny się skontaktował. To zresztą spotkałem go na targach w Warszawie, to było taka. Wydawnictwo Efemeryda ewidentnie PZPR-owskie korzenie, ale jak mówimy o takich przypadkach to mam jeszcze 2 inne, którymi nie wiem, czy się szczycić, bo to raczej mówi o głupocie wydawcy. Otóż jeszcze jak byłem we Francji. To, zajmowałem się Tomasem Wenclova. I mm kontakty z nim, nawiązałem i rzeczy miałem jego dzięki Basi Toruńczyk, i Basia wtedy zachęcała mnie, żebym się zajął Brodnickim, bo to jest może większy poeta i prawdopodobnie kandydat do Nobla. Ja wtedy Brodzkiego nie znałem
Wacław Holewiński
i nie uwierzyłeś?
Bernard Nowak
Nie, nie uwierzyłem, nie uwierzyłem. A drugi raz, podobna bardzo historia się zdarzyła już tu w Polsce. Gdy Andrzej Rosner mi powiedział, że Szymborska chyba dostanie Nobla. Powiedział mi to, gdy był pracownikiem Ministerstwa Kultury. Przyjechałem tutaj z Lubina i pomyślałem sobie, jeśli Andrzej to do mnie mówi, to on powiedział to wszystkim kolegom w Warszawie już i nawet palcem nie kiwnąłem. Potem okazało się, że książek Szymborskiej nie ma i że szybko zaczęto dodrukowywać i oczywiście szybko pojawiły się pirackie i tak dalej i tak dalej. Także takie dwie przygody, piękne wydawnicze mam.
Wacław Holewiński
Jak znam Andrzeja Rosnera, to jednak masz rację, powiedział to wielu osobom ale także nikt nie mu nie uwierzył w to.
Bernard Nowak
I nikt nie uwierzył w to, Boże! Panie Andrzeju Rosner, nikt panu nie wierzy.
Wacław Holewiński
Bernardzie, jak powiedziałem wcześniej twój stosunek do Lublina, do jego władz jest ambiwalentny i najlepszym tego przykładem, jest twój list do radnych lubelskich, którzy nadali tytuł honorowej obywatelki tego miasta Ricie Gombrowicz, no to jest no i śmiejesz się, ja się też śmiałem, kiedy czytałem.
Bernard Nowak
Konia kują za bardzo.
Wacław Holewiński
Kiedy ty, kiedy czytałem ten twój list, opowiedz o tej sprawie.
Bernard Nowak
Sprawie no tak, potem okazało się, to znaczy wpadli mieszkańcy. Władze lubelskie wpadły na pomysł, żeby tak uhonorować Ritę Gombrowicz, było to bardzo dziwne, ponieważ sam Gombrowicz nie mówiąc o Ricie, nic wspólnego z Lublinem, nie miał. Kieletczyzna, Sandomierz, tamte strony to były jego rodzinne. No, tutaj bardzo się uparto…
Wacław Holewiński
Ale uparto się dlatego, że chciano z Lublina zrobić Europejską Stolicę Kultury. Tak.
Bernard Nowak
Tak myślałem tak, myślałem, tak, myślałem, a potem okazało się, że sprawa ma 2 i 3 dno to Wszystko całe to towarzystwo chodziło wtedy na pasku niejakiego Janusza Palikota, który wymyślił taką rzecz z Ritą i z Gombrowiczem. Ponieważ w owych czasach szykował się do skoku na Warszawę i ponoć chciał zostać ministrem kultury, uznał, że to będzie dobry numer na początek całej sytuacji, więc to było bardzo śmieszne i wielokrotnie śmieszne, naprawdę śmieszne wołające o Gogola.
Wacław Holewiński
No tak to to nie jest zwykła historia, ale w rezultacie ten tytuł jej dano?
Bernard Nowak
Tak przyznano, przyjechała i w ogóle wszyscy tańczyli wokół niej, i to był cały kabaret na całego.
Wacław Holewiński
Jeszcze 2 słowa, powiedz o Borowskim i Kamenie
Bernard Nowak
Ale była taka przygoda. To dotyczy tekstów Borowskiego, bardzo ostrych, które pisał po i mało poetyckich, które pisał po w czasie, gdy był, gdy pisarzem i krótko po wyjść już po przyjeździe do Polski. To były teksty, także anty-sowieckie. Koleżanka moja pisała pracę z poezji borowskiego i ja troszeczkę się tym też zainteresowałem. Rozmawialiśmy, wybrałem się do Warszawy, spotkałem z panem Tadeuszem Drewnoskim, który napisał świetną, uważam. Choć z brakami, ale jednak dość dobrą książkę o Borowskim. On mi powiedział, że takie wiersze istnieją mnie pokazał, gdy poprosiłem, żeby mi je dał, to on je po prostu kopie maszynowe mi wręczył, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem i jak je czytałem to postanowiłem opublikować z jakimś tam tekstem w wstępu poszedłem do lubelskiej kameny, wywołując tam niesamowite poruszenie oraz popłoch i zdziwienie, ponieważ ponieważ nie wiedzieli co i jak. No i nie chciano opublikować i wtedy tam różne historie z tym związane. Czytelnik może się zapoznać, ja wtedy wysłałem je do Paryża do (Mezą la fit). Tam się ukazałem w Kulturze ze wstępem Herlinga-Grudzińskiego, skracając, gdy ukazała się w paryskiej kulturze. Moja pierwsza książka „Cztery dni łazarza” to po latach dowiedziałem się, że bardzo się o nią starał Herling. W Lublinie mi co powiedział I wtedy mówi pan ma wobec mnie dług wdzięczności. Mówię, Panie Gustawie Pan wobec mnie też. Ponieważ opublikował Pan wiersze Borowskiego. On tak: to pan? mówi, no to jesteśmy kwita i zakończyliśmy te nasze zobowiązania, wznosząc toast bardzo dobrze zmrożoną „Żytnią”.
Wacław Holewiński
Takich historii możecie Państwo znaleźć w najnowszej książce Bernarda Nowaka. Sporo, sięgnijcie po nią, naprawdę Warto!
Państwa i moim gościem był dzisiaj pisarz, wydawca, także podziemny Wydawca Bernard Nowak. Bardzo ci Bernardzie Dziękuję.
Bernard Nowak
Dziękuję ci za zaproszenie. Dziękuję państwu dobranoc.
Wacław Holewiński
Dziękujemy dobranoc kłaniam się Wacław Holewiński.
Źródło: Polksie Radio Dwója ==>