trzy stówy za sztukę

Autor:    Bernard Nowak
Tytuł:     Trzy stówy za sztukę
Rok wydania: 2019
ISBN : 978837038045X 
oprawa miękka, 72 stron
Wydawnictwo: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich

Trzy Stówy za sztukę OKLADKA-Bernard Nowak

Od autora:

Chyba jestem winien Czytelnikowi wyjaśnienie, skąd wziął się tytuł tego tomiku. Wziął się z życia. Takie właśnie zdanie pojawiło się w rozmowie z redaktorem miejscowej gazety, w której publiko-wałem z dość dużą regularnością opowiadania. „Trzy stówy za sztukę” – padła wtedy propozycja finansowa. Kwota była „ubruttowiona”, mimo to przystałem na nią bez wahania. W ciągu miesiąca ukazywały się dwa, czasem trzy kawałki, dawało to zupełnie pokaźną sumę. Przeznaczałem ją na alimenty oraz opłatę telefonu komórkowego. O który właśnie w tamtym okresie wzbogaciła mnie cywilizacja.

Zdanie redaktora naczelnego zapadło mi w pamięć i – jak to bywa z dobrymi sformułowa-niami, spoczywającymi w jej bezkresnych ostępach – zaczęło obrastać dodatkowymi sensami. Wpłynęły także na sens słowa: „sztuka”. Która stała się towarem – jak wszystko inne. Stała się sztuką tout court – jak sztuka mydła czy na przykład mięsa.

Zmieniło się też położenie autora. Tak zwany twórca został zmuszony wejść w nową rolę. Teraz, miast pisać literackie kawałki, pisze coś innego. Składa oferty, organizuje „wydarzenia” i spotkania, wnioskuje o dotacje, zapomogi czy nagrody, chodzi po urzędach i antyszambruje w poczekalniach, całuje klamki – a potem, wdzięczny, pisze sprawozdania.

Los tych sprawozdań osnuty jest mgłą tajemnicy. Szkoda, że tak zwany przeciętny czytelnik nie ma do nich wglądu. Dowiedziałby się wielu ciekawych rzeczy. Na przykład tego, że składający wniosek o dotację musi odpowiedzieć na pytanie: „Jaki jest cel planowanej publikacji?” Albo: „Jaka ilość uczestników zdarzenia wnioskujący przewiduje?” Gdy takie pytania padają ze strony ministerstwa kultury, mają niewiarygodnie odświeżającą moc. No bo rzeczywiście – jaki jest ten cel?

Wróćmy do naszych baranów. Tomik zawiera trzy opowiadania. Oznaczać by to mogło, że każde z nich warte jest dziś stówę. Gdy złotówka stoi mocno, sto złotych to naprawdę dużo. Zwłaszcza jeśli się zważy, że opowiadanka zostały już kiedyś zapłacone.

Ale to księgowość li tylko wirtualna. Bo trzeba jasno powiedzieć, że za obecne wydanie autor nie otrzyma nawet tej stówy. Wsparcie, które przypadkiem uzyskał, przeznaczone jest dla tomiku. Pokrywa koszt druku i oprawy. Więc – figa z makiem. Nie ma też pieniędzy dla grafika, okładkę zrobi wydawca. Zaprojektuje „za gratis”, jak mówią w telewizji. Nie zobaczy również złamanego grosza Pani Ewa, korektorka. No i dobrze. Naprawdę dobrze. Bo jeśli spojrzymy na to z innej perspektywy, zobaczymy, że właśnie dzięki takiemu traktamentowi mogło wrócić w nasze czasy stare pojęcie „sztuki czystej”. Ba, należy odnotować postęp. Wróciło odnowione. Bo także autor jest dziś czysty. Niczym święty turecki.

Jest dobrze również dlatego, że przez te lata dorosły nam dzieci. Do płacenia zostają rachunki za komórkę.
                                                                                                                                                         Bernard Nowak